czwartek, 2 października 2014

Wieczorne pisanie

Zanim dojdę do tematu właściwego bloga, minie jeszcze mnóstwo czasu.
Podobno nie jest dobrym pomysłem mieszać to, o czym z założenia miał być blog z moimi przemyśleniami.
Lubię być na przekór, więc znając siebie pewnie zmiksuję wszystko w jednym miejscu.


Gdy pojawi się temat właściwy, spróbuję zaprowadzić trochę porządku.
Na razie to piszę sobie, ot tak, wieczorami. Sama dla siebie.
Nie dbając o ład.

Pierwszy raz w życiu cieszę się na nadchodzącą jesień.
Zwykle z ubytkiem słońca ubywało mi energii, a szare, deszczowe dni pozbawiały mnie dobrego humoru. O ile październik jeszcze w miarę znosiłam, to depresyjny listopad stawał się moim najgorszym miesiącem w roku..
Gdy listopadowe poranki niepostrzeżenie zmieniają się w wieczory, znika ochota na spacer, rower, kino czy teatr. Wielokrotnie zastanawiałam się dlaczego listopad tak dołuje..
Parę powodów by się znalazło. Główny jest banalny - wszystko rozpływa się w ciemności..
Świat przestaje zachwycać magią, a zaczyna przerażać ciemnością.
Jak byłam mała, bałam się zasypiać przy zgaszonym świetle, zapalano mi wówczas małą lampkę. I już było przyjemniej. Inaczej, jaśniej, pogodniej, łatwiej.
Do dziś nie lubię schodzić w ciemności do piwnicy.
Nigdy w życiu nie obejrzałam horroru i pewnie tak już pozostanie..
Jak robi się ciemno, mrocznie i upiornie, najchętniej schowałabym głowę pod kołdrę..

W tym roku jesień będzie inna.
Spokojniejsza, zaczytana, przespacerowana. Smutek we mnie powinien zniknąć, rozprysnąć się jak bańka mydlana na wrocławskim rynku.
Chcę odkryć inną jesienną przestrzeń, taką, jakiej jeszcze nie znam.

Tak to sobie wymyśliłam, słuchając muzyki i pisząc w przyćmionym świetle..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz