niedziela, 30 kwietnia 2017

A gdyby tak .... ?


Myślę o tym od jakiegoś czasu. Roku, może więcej. Siedzi mi ta myśl od dawna w głowie i odzywa się od czasu do czasu z różną intensywnością.

Im bardziej męczy mnie codzienność, tym intensywniej mam ochotę rzucić wszystko i wyjechać.
Rzucić rutyną jak szklanką i patrzeć jak jej odłamy rozpryskują się we wszystkie strony.

Już kiedyś uciekałam, wtedy niedaleko, bo do Bydgoszczy. Uciekałam od tego, co dobrze znałam, by w tym co nieznane poszukać siebie. Udało się.

Dziś nie mam na myśli wyjazdu o ok. 200 km, lecz taki o tysiące km stąd, jak nie dalej.
Odległość nie jest ważna.
Marzę nie o wyjeździe nawet, a o podróży. Podróży wgłąb siebie, przez kraje i kultury, do inności.

Potrzebuję dłuższej chwili wytchnienia, bo jest mi coraz trudniej.
Boję się, że kiedyś nie wytrzymam i płacząc rzucę wszystko w pizdu.

Nie chcę robić tego bez przygotowania, bez chociażby zarysu planu.
Bezpieczniej przygotować się do drogi, zadbać o szczepienia, o jakiś zapas gotówki, ewentualne dokumenty typu wizy itp.

Póki jeszcze jest czas. Póki jeszcze nie zakopałam się w pieluchy i kredyty.
(chociaż wiem, że gdy się uprę ani dziecko ani kasa nie będą w stanie mnie zatrzymać).

Wyjechałabym gdzieś, poznała inność, po drodze nazbierałabym doświadczenia.
Kiedyś bym wróciła, dojrzalsza o wszystkie sytuacje, jakie by mi się w drodze przytrafiły.

Na razie na powiedzmy pół roku.
Sześć miesięcy to niby niewiele, ale zawsze coś, aby liznąć czegoś innego.  Sprawdzić, czy życie w drodze to to, o czym tak marzyłam ..

Na zdjęciu:
kolorowe schody w Krakowie z wypisanymi na nich rozmaitymi hasłami (zdjęcie z lipca 2016 r.) 

czwartek, 13 kwietnia 2017

Saloniki - czy warto tam pojechać ?



Saloniki nigdy nie znajdowały się na mojej podróżniczej liście, w zasadzie nawet o tym mieście pod kątem wyjazdowym nie myślałam. Jeśli rozważałam wypad do kontynentalnej Grecji, to myślałam/nadal myślę raczej o Atenach. 
Więc jak to się stało, że tam wylądowałam ? 
Jako, że od powrotu z sylwestra nigdzie nie byłam, a czułam, że już muszę gdzieś wyruszyć, bo zwariuję,  czaiłam się na okazyjne loty. DOKĄDKOLWIEK, byle móc odpocząć i naładować zmęczone zimą i zastojem akumulatory.
 I chciałam lecieć już teraz, za chwilę, szybko :)

Podróż buzowała w głowie, aż się urzeczywistniła. Lot do Salonik wpadł w oko, znaleźli się chętni, więc decyzja zapadła szybko. Najpierw zabukowaliśmy bilety, później mieszkanie - pierwszy raz w życiu przez Airbnb, a dopiero po kilku dniach zaczęłam przeglądać internet w poszukiwaniu ciekawostek, związanych z tymże miastem. Na blogach, w przewodnikach itp. Salonikom poświęca się jednak niewiele miejsca. 
Gdy któregoś popołudnia zajrzałam do empiku, by poszperać na półkach z przewodnikami turystycznymi i gdy w grubym przewodniku zatytułowanym "Grecja kontynentalna" znalazłam o tym mieście dosłownie jedną kartkę, zastanawiałam się czy aby decyzja o wyjeździe nie zapadła zbyt pochopnie. Postanowiłam przekornie przekopać się przez blogi podróżnicze i znaleźć w Salonikach coś, co mnie bardziej zainteresuje.

Wypisałam ciekawsze miejscówki, wydrukowałam informację o (nielicznych) zabytkach. 

Saloniki nie są brzydkie, lecz..  takie jakieś; niby tętnią życiem, ale czegoś jednak w nich brakuje.
To miasto typowo portowe, które niestety wiele traci przez brak chociaż jednej plaży.

Jeśli chodzi o komunikację miejską, w Salonikach do dyspozycji mamy jedynie autobusy, które niestety lata świetności mają już dawno za sobą. W zasadzie należałoby powiedzieć, że niektóre z nich to złomy. Do tego (czego akurat na zdjęciach nie widać) potwornie zatłoczone.


Jazda nimi stanowiła dla nas konieczność, chociaż nie miała w sobie nic z przyjemności. 

Problemem pewnie nie tylko Salonik, ale ogólnie Grecji są bezpańskie psy.
Te wylegujące się przed zabytkami czy w parkach psiaki olewają obecność ludzi; jednak zdarzyły nam się także sytuacje nieprzyjemne, gdy czułam oddech psiaka zbyt blisko swojej twarzy. Zbyt duża liczba wrogo szczekających psów zmusiła nas także do skrócenia pobytu w miejscowości Epanomi, oddalonej o ok. 20 km od Salonik.

Wybraliśmy się do Epanomi, by zobaczyć najbliższą plażę i pospacerować jej brzegiem, planowaliśmy tam pobyć sami, bez psów. Nie polecam tej miejscówki - plaża poza sezonem nie zachwyca, a widok psów wywołuje nie tylko smutek i bezsilność, ale i strach.


W spacerze wzdłuż linii brzegowej towarzyszył nam jeden pies, który wydawał się wyjątkowo spokojny. Maszerował przed nami dłuższy czas. Gdzie my, tam on, gdy zmienialiśmy drogę, on także, gdy się cofaliśmy, on robił to samo. Kiedy postanowiliśmy wracać na przystanek autobusowy, nagle wyskoczył skądś jakiś agresywny wilczur i przegonił "naszego" psiaka.
Nie nazwałabym się panikarą, czasem robię różne, głupie rzeczy, ale w tamtej sekundzie tak cholernie się bałam, że chciałam tylko znaleźć się na bezpieczniejszym gruncie.



Parasolki to pozostałość po Europejskiej Stolicy Kultury, którą to Saloniki były w 1997 r.

Do najważniejszych zabytków Salonik zalicza się z pewnością Biała Wieża. To dawne więzienie, kiedyś nazywana była także Krwawą Wieżą.


Obecnie na wieży znajduje się punkt widokowy, z którego możemy spojrzeć na panoramę miasta.
W jej wnętrzu mieści się również Muzeum Historii Salonik.
Wieża - jaka jest - każdy widzi, jak na główny zabytek drugiego miasta Grecji, szału nie ma.


Kolejnym zabytkiem, który wstyd się przyznać, ale prawie przeoczyłam jest Rotonda/Rotunda
św. Jerzego. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że byłam już mocno zmęczona, a moją uwagę przykuła pięknie rozwinięta .. czereśnia, znajdująca się nieopodal Rotundy.


Rotunda to najstarszy zabytek Salonik, pochodzący z IV wieku. W przeszłości była połączona drogą misyjną z Łukiem Galeriusza.
Jej wnętrza zdobią mozaiki, przedstawiające świętych czy męczenników,  ale także kuropatwy, pawie i kaczki.

 Historia tego budynku jest trochę poplątana, gdyż wybudowano go jako mauzoleum, przez dłuższy czas, czyli przez parę wieków Rotunda służyła jako kościół katolicki, a następnie mieścił się w niej minaret. Dziś jest udostępniana zwiedzającym <bilet wstępu to zaledwie 1 euro>, słyszałam, że ma zostać poddana renowacji.

Powyżej: zachowane do dziś fragmenty Łuku Galeriusza 

W Salonikach znajdziemy także sporo ciekawych kościołów i innych perełek architektonicznych, lecz zabytki te są 'powciskane' między nowoczesne budownictwo i łatwo je ominąć. 

Poniżej: fragment Forum Romanum 
Jeden z ciekawszych kościołów 
Widok z górnej części miasta, oddalonej od Białej Wieży o ok. 2-3 km. 

Czy warto pojechać do Salonik ?  
Uważam, że wszędzie warto pojechać i w każdym miejscu na świecie odkryć coś 'swojego', jednak są miasta, w których można spędzić 2 dni i takie, w których 2 tygodnie to zbyt mało. 
Saloniki według mnie zaliczają się do pierwszej grupy i 2 dni to optymalny czas na poznanie tego greckiego miasta. 

Osobiście troszkę żałuję, że nie dotarłam do słynnych Meteorów, czyli klasztorów, zawieszonych na skałach, ale może innym razem :)