środa, 27 stycznia 2016

Góry, góry

Góry uzależniają. Totalnie.
Tęsknię gdy długo mnie w nich nie ma.

Zdarza mi się wędrować i pytać samą siebie co mnie tu przywiodło.
Bywa i tak, że mam ich dosyć, wściekam się na swoją słabą kondycję, zbyt ciężki plecak, błoto na szlaku, ulewę ..
Zdarzało się mozolnie podchodzić w ostrym deszczu, gdy widoczność była zerowa ..
W takiej sytuacji nie przychodzą na myśl poetyckie zachwyty nad pięknem krajobrazów, prędzej cisną się na usta dwa słowa, które nie brzmią "cudnie tu", lecz "kurwa mać".

Gdy calutki dzień wędruje się w ulewie, a w butach aż chlupie, trudno z uśmiechem przypatrywać się niezwykłemu światłu, które akurat pada na pobliski szczyt.
Gdy po wieeelu godzinach marszu kolano/a dostają tak mocno w kość, że bolą mocniej niż powinny :D,  przeklina się każde 100 g, które przecież sami spakowaliśmy. Najchętniej rzuciłoby się dość dobrze zapakowany plecak i wypieprzyło z niego nadmiarową, jedyną czystą koszulkę czy zapasowy kisiel, ważący tyle co nic, ale jednak zbyt dużo ..

Pamiętam pewien weekendowy wypad w góry, podczas którego obiecywałam sobie, że nigdy więcej.
Padałam ze zmęczenia, ale szłam dalej, cały czas powtarzając sobie w myślach:
mam do cholery dosyć tych gór.
Po czym wróciłam do domu, rozpakowałam się i ... zatęskniłam za podchodzeniem i schodzeniem, za widokami, za samym marszem, za zapachem lasu.

Góry..
One przyciągają, kuszą panoramami, zachwycają, szepczą niewinnie do ucha: i tak do nas wrócisz.
Wracam więc.
Odkrywam je ciągle na nowo, zakochuję się w kolejnych pasmach górskich, ładuję w nich akumulatory, chłonę górską magię wszystkimi zmysłami. W górach odcinam się od miliona problemów, zanurzam się w innej rzeczywistości, mierzonej wdechami i wydechami, poranną rosą i wieczornym niebem pełnym gwiazd. 

Mrużę oczy jak kot i przyglądam się światu, widzianemu ze szczytu.
Jakiś spokojniejszy ten świat, uporządkowany, bardziej subtelny niż ten na dole..
Mała masa cudów, rozgrywająca się tuż przed moimi oczami - kolorowy motylek, fruwający w Bieszczadach, zachodzące słońce gdzieś w Sudetach, wspomnienie surowych, potężnych, acz przepięknych Tatr.


Góry oferują coś bardzo ważnego w dzisiejszych czasach - poczucie wolności.. Takiej niczym nieskrępowanej wolności.
Bliskość z naturą, zapach lasu i święty, górski spokój umożliwiają ucieczkę od przyziemności. 

Choć czasem dają się mocno we znaki, to tak naprawdę nieistotne. 
Tak jak książki, nadające ciepło wnętrzom mieszkań, tak góry nadają życiu .. pełni.
Gdy raz Cię zaczarują, powrócisz stęskniony/a ..


O ile bezkresne morze budzi szczery podziw i respekt, to jednak szybko się nudzi..
A góry ? One się nigdy nie znudzą :)

czwartek, 7 stycznia 2016

2016




Zjawił się i on - Nowy Rok 2016.
Nadszedł dość spokojnie, witany w górskiej scenerii. Smakował szampanem, pitym z kubka w kolorowe sówki i pachniał świeżością chwil, które dopiero nadejdą..

Kiedyś, za czasów licealnych, czyli troszkę odległych, bawiłam się w najrozmaitsze postanowienia noworoczne. Później z tego wyrosłam, a dziś chciałabym tylko ogólnie postanowić, że chcę w Nowym Roku zrobić krok do przodu, popchnąć swoje życie mocniej w określonym kierunku.

2015 był dobrym czasem, jednak nie da się ukryć, że nie rozwinęłam się w paru dziedzinach, w których mogłabym to zrobić.

Czas więc pójść przed siebie :)