sobota, 18 czerwca 2016

Chcę. Pisać chcę ..


 Chcę pisać. Coraz bardziej dojrzewam do tej decyzji.

Nie mam na myśli jedynie bloga ani nawet tego, co przynosi mi dość duże korzyści - wysyłania najróżniejszych, konkursowych linijek tekstu w różnorodne miejsca w zamian za coś.
No cóż, nie jestem całkiem bezinteresowna.
Jeśli w zamian za stworzenie odpowiedniego tekstu, mogę otrzymać np. świeżo wydaną powieść z imienną dedykacją czy urocze rękodzieło - korzystam z tego.
Korzystają i inni, dziwiąc się, jak to możliwe, że za jakieś piśmiennicze bzdury dostaję książki, płyty, bluzę, rozmaite bilety itp.
Słyszę czasem komentarze, że chyba mam gdzieś niezłe wtyki, bo ot tak nikt by mi nie podarował np. biletów wartych kilkaset złotych.

Nie mam wtyków ani znajomości. Ciśnienia na otrzymywanie kosztownych prezentów też nie. 
Bywa i tak, że nawet niespecjalnie zależy mi na nagrodzie.
Tworzę i wysyłam, żeby SIĘ SPRAWDZIĆ.
Zobaczyć czy moje obecne umiejętności są coś warte; doskonale wiem, że jeszcze wiele pracy przede mną..
Uczę się cały czas, szlifując swój niezdarny i niezgrabny styl pisania.

Jakiś czas temu mimo braku czasu na wymyślanie rozsądnej odpowiedzi, postanowiłam przesłać swój kolejny tekst.
Miałam za zadanie w jednym krótkim zdaniu zawrzeć całą treść, którą chciałabym przekazać.
Napisałam, wysłałam i zapomniałam. Po paru dniach pewna polska autorka nieźle mnie zaskoczyła, informując, że napisałam świetnie, bo w jednym zdaniu zawarłam całą kwintesencję pewnego zagadnienia. Hmm, miłe to było, tym bardziej, że ja tego zdania nawet nie zdążyłam przemyśleć :) Zabrakło mi czasu, więc napisałam w kilka sekund parę słów, które może miały ręce i nogi, ale niekoniecznie kręgosłup. 

Nieśmiało idę w kierunku, gdzie za paroma zakrętami widzę jakąś migocącą jasność ..
Sprawdzę czy można znaleźć słowa na wszystko.
Sprawdzę również siebie, ale co najistotniejsze - spróbuję robić to, co po prostu sprawia mi przyjemność. 

niedziela, 12 czerwca 2016

Wnuczka swojego dziadka.



Mój dziadek.

Rocznik '23. Syn Emilii i Michała - ich pierwsze i zarazem jedyne dziecko, któremu dane było (prze)żyć. 

Jego bracia nie mieli tyle szczęścia. Nawet nie wiem ilu było, wydaje mi się, że troje, w tym bliźniaki. Konflikt serologiczny w tamtych czasach w biednej, międzywojennej Polsce oznaczał jednak wyrok. Śmierci najczęściej.

Dzieciństwo dziadka od początku naznaczyła więc śmierć. Najpierw rodzeństwa, później matki.
Pradziadek ożenił się ponownie, 'posypały' się kolejne dzieci. Piątka albo szóstka przyrodniego rodzeństwa, młodszego o dekadę, a nawet o dekady trzy.

Na zdjęciu powyżej: mała, roczna Ania ze swoim dziadkiem.

Dziś już wiem za kim mam swoje pisanie.
Nigdy się nie zastanawiałam dlaczego piszę, po prostu od dziecka to robiłam, bo czułam taką potrzebę. 
Dziadek też pisywał, 12 lat po jego odejściu odnalazłam jego listy, notatki, zeszyty..
Cieszę się, że chociaż dość późno, to jednak są i mogę je przeczytać.
Nic nie bierze się z niczego, coś jednak w genach dziedziczymy :)



Nie tylko pisanie mnie z nim łączy.
Skrytość także.
I potrzeba pobycia czasem samemu ..
Może podobnie jak ja szukał schronienia we własnych światach ? 


Pamiętam sytuacje (niejedną), gdy przyjeżdżała do nas kuzynka babci, a że dziadek za nią nie przepadał, to wychodził wtedy z domu. Potem pytał nas czy ciotka już sobie pojechała. Jeśli tak - wracał. Jeśli ciocia nadal siedziała i rozmawiała z babcią, dziadek przeczekiwał ten czas.

Hałasu nie znosił, przynajmniej w ostatnim okresie swego życia. Jak było w młodości - tego nie wiem.
Podejrzewam, że zgiełk zawsze go męczył.
Nie ukrywam, że mnie też - a zatłoczone kluby pełne rozwydrzonych ludzi działają na mnie bardziej 
alergicznie niż brzoza.
Męczył się podczas sylwestra, brał tabletki, by móc przespać fajerwerki i hałas.

Słabo poznałam dziadka za życia i uważam, że jednak dość (za) wcześnie go straciłam.
Gdyby nie znający się na rzeczy lekarz/ratownik, straciłabym go już 2 lata wcześniej. Tego też dowiedziałam się gdy jego już tu nie było z nami. Nikt mi nie powiedział, że wtedy było już bardzo źle, a dziadka po prostu wyrwano śmierci z zapraszająco otwartych szpon. 

Gdy umarł, lekarze powiedzieli, że się poddał, nie walczył.
Zabawne - nigdy nie narzekał, cieszył się tym co ma. A jednak nie miał siły walczyć ..
Rozumiem i szanuję. Nie mam żalu.

Babcia odwrotnie - tyle razy głośno mówiła, że ma dość,  nie ma już siły żyć,  choroba ją męczy, że "koniec z nami", a gdy przyszło co do czego, walczyła o życie z całych sił. Jej organizm nie poddał się łatwo. Rozumiem i szanuję jej wolę walki.

Dziadek wielokrotnie opowiadał wojenne dzieje, niestety nie wszystkie opowieści nastoletnia wersja mnie zapamiętała.
Wspominał głód podczas wojny i pewną wojenną sytuację, kiedy wraz z (chyba) kolegami  w wielkim blaszaku ugotowali,a następnie zjedli .. kota. Zszokowało mnie to wówczas, ale co ja mogłam wiedzieć, mając 15 czy 16 lat ..

Kochał koty. Nasz ówczesny kocurek Leo właśnie do dziadka był najbardziej przywiązany.
W odróżnieniu od mojej rozpuszczonej kotki tamten kot był jednak jakoś wychowany i nie walił mnie pazurami po łydkach.

Dzięki dziadkowi nie musiałam w dzieciństwie nosić klucza na szyi, on zawsze był w pobliżu.
Nie wiem jak to jest być kluczowo-smyczowym dzieckiem i cieszę się z tego.

Kiedyś dziadek z babcią przybiegli wypuścić wielkiego pasikonika, gdy narobiłam hałasu, że coś ogromnego łazi mi po ścianie i się boję. Drzeć się zawsze potrafiłam i dopiero gdy dziadek wypuścił biednego owada za okno, mogłam zasnąć.

Nie mówił mi wprost, że coś mu się w moim zachowaniu nie podoba.
A bywały sprawy, których nie akceptował. Mówił o tym babci, która albo przekazywała to mnie albo moim rodzicom.

Nie czuł się szczęśliwy. Chyba nigdy..
Strata matki odbiła się na jego psychice i nie ukrywajmy - wywarła wpływ na całe dorosłe życie..

Dziadek w swoich notesach zapisywał daty urodzin, imienin, kolędy, śmierci bliskich i znajomych,  notował kwoty, jakie trzeba było zapłacić za wodę itp.
Spisywał też różne wydatki i podliczał ile co kosztuje.
W liceum robiłam tak samo; założyłam specjalny zeszyt, w którym skwapliwie wypisywałam ile pieniędzy na co wydaję. 

Z nikim się nie kłócił, tej cechy akurat po nim nie odziedziczyłam.
Był zgodny, potrafił ustąpić, pewnie często dla świętego spokoju. Spokój i ciszę wręcz miłował.

Lubił zamknąć się w pokoju, zapalić małą lampkę (która - choć stara mieszkała ze mną w Bydgoszczy, a dziś nadal stoi i oświetla mi biurko)  i czytać. Wycinał artykuły z gazet, trzymał je w dokładnie opisanych teczkach. Parę tygodni temu dopiero zostały przejrzane i uporządkowane.
W większości wyrzucone, jedyne te mające wartość sentymentalną (jak np. nekrolog prababci Emilii), zostały.
W jednej teczce znajdowały się artykuły o  zdrowiu, a raczej jego braku - dotyczące zawałów, udarów itp.; w innej sprawy polityczne dot. naszego miasteczka,  w kolejnych - artykuły o treści religijnej, krajoznawczej itp. itd.
Czytał wiele książek, a do jego biblioteczki znosiłam też swoje, których nie miałam gdzie trzymać.
Gdy odszedł, biblioteczka została, a ja dalej dokładałam tam książki ..

Mam wrażenie, że nikt nigdy go nie rozumiał..
Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, bo żyłam swoim dziecięcym, a później licealnym życiem
Szkoda .. Szkoda, szkoda.
Był rozdarty pomiędzy żoną i trójką swoich dzieci, a przyrodnim rodzeństwem, które nie zawsze zachowywało się wobec niego fair.

Rozumiem go dzisiaj. Dopiero dzisiaj ..

Dziadek to człowiek nad wyraz spokojny, nie potrzebujący wiele, lubiący ciszę, las, świeże powietrze, książki.
Kiepsko radził sobie ze stresem, a choroba babci go przerastała - złościł się, nie mogąc sobie poradzić z babci niedomaganiem.

Czy byłam z nim mocno zżyta ?
Z pewnością mój brat był bardziej i więcej się od dziadka nauczył, co wynikało w dużej mierze z tego, że spędzał z nim więcej czasu. Mnie zawsze gdzieś nosiło.

Dziadek odszedł szybko.
Kilka dni spędził w szpitalu. Liczyłam, że jak zawsze wróci do domu.
Gdy pamiętnego 1.11 o 7 rano zadzwonił telefon, wiedziałam skąd dzwonią i z jaką wiadomością.
Intuicyjnie to wyczułam.
To był  koniec ..


Bardzo żałuję, dziadku, że nie dano nam więcej czasu.
Twoja dziecinna i nieraz pyskata wnuczka teraz pytałaby o to, o czym podobno nie chciałeś mówić.
I ma dziwne przeczucie, że nakłoniłaby Cię do wspomnień ..
Może nawet zaczęłaby je spisywać ..