piątek, 28 sierpnia 2020

Nawet bycie ch*jem powinno mieć jakieś granice. Blablacar sprzed 2 lat.

Zwyczajny dzień w środku tygodnia. 
Jadę blablacarem z nieznanym kierowcą z Gdańska do Torunia, zapowiada się normalnie, ale tak nie jest.

On w swym eleganckim, służbowym ubranku i ja w sportowych spodniach, koszulce w arbuzy i z przerzuconym przez ramię plecakiem, ciągnąca za sobą malutką walizkę.


Jestem częstowana takimi oto tekstami:

 - Skąd wracasz  ? - Z Aten
- Mają ludzie czas i pieniądze - kwituje koleś i rzuca mi spojrzenie pt. "nudzi Ci się dziewczynko, że tak sobie jeździsz?"


- A drogie te Twoje Ateny?  (- ok. 200 zł. za lot)
- Nie. Zresztą byliśmy zaledwie 3 dni
- Fajnie. Ale ja nie mogę tak sobie polecieć.   (No a co mnie to właściwie obchodzi?)
- ...
- Jestem pracoholikiem (Ok. A co mnie to obchodzi ?)
- A to niedobrze - odpowiadam krótko, a wzrok kolesia właśnie mnie morduje.
 - Mam 35 dni urlopu, ale nie mogę nigdzie wyjechać.
- ... (moje spojrzenie mówi po raz kolejny: A co mnie to obchodzi ? Czy ja jestem darmowym psychologiem ?)

- Podjedziemy jeszcze po jednego chłopaka na lotnisko. Właściwie mogłem Cię z lotniska zgarnąć.
- Nie bardzo, ja wczoraj wróciłam i zostałam jeszcze jeden dzień w Gdańsku.
- I co robiłaś w Gdańsku ?
- Chciałam wejść do Muzeum II Wojny Światowej dzisiaj jeszcze.
Czuję na sobie spojrzenie pt:"A Ty nie masz co robić, nieogarnięta dziewucho ?"


Pytam czy dojedziemy w 1.5 godziny do Torunia, bo stamtąd ogarnęłam sobie dojazd do Poznania.
Koleś patrzy na mnie jak na kompletną kretynkę i cedzi przez zęby:
- Z Gdańska do Torunia jedzie się dokładnie 1 godzinę 40 minut, a nie 1 godzinę 30 minut - i celuje we mnie spojrzeniem pełnym pogardy.
- Ja kiedyś jechałam 1:30, a zresztą 10 minut nie robi mi różnicy.
- Jeżdżę tą trasą często i jedzie się 1:40, wiem chyba lepiej.
(Może i wiesz lepiej, ale nie musisz być takim chamskim służbistą i ciskać we mnie spojrzeniem pełnym jadu)



- Gdzie chcesz dojechać w Toruniu ? Ja Cię zostawię w określonym miejscu, nie mogę nigdzie podjechać
- Umówiłam się koło PKSu, ale ci chłopacy są tak mili, że zaproponowali, że podjadą po mnie na trasę
 Tu chyba mocno urażam Pana Frustrata, bo patrzy na mnie tak jakby chciał mnie zabić, aż przełyka ślinę ze złości. Widzę jego reakcję i zastanawiam się czy aby na pewno nie powiedziałam czegoś bardzo nieodpowiedniego.
- To ja ci sprawdzę czy to daleko. Tyle mogę dla Ciebie zrobić - rzuca z przekąsem.
- Dziękuję - odpowiadam miło, choć mam ochotę odpowiedzieć "Pierdol się, sama sobie sprawdzę".
- To daleko, nie będzie im po drodze.
 - Ok, zadzwonię i dopytam.

- Przyjadą. Dla nich to żaden problem.
Chłopak gapi się na mnie z niedowierzaniem. Oj, spodziewałeś się chyba, że zostawisz mnie na jakimś zadupiu, z którego się nie wydostanę, a Ty odjedziesz z satysfakcją ? Pewnie o to Ci chodziło, chamie. Tylko co ja Ci zrobiłam, że jesteś taki wredny ?



Jedziemy niecałe 1.5 godziny, ale przecież zawsze jedzie się 1:40, bo on tak jeździ i tak jest. A on (wszystko ?) wie lepiej, bo dużo jeździ po kraju. Co tam może wiedzieć jakaś dziewuszka, co leci sobie z Gdańska do Aten, a potem zwiedza sobie jeszcze muzeum i na luzie wraca do Poznania, swoją beztroską i optymizmem wkurzając kierowcę ?

Wysiadam z Toruniu, dziękując i rzucając "to cześć", ale szanowny pan kierowca leci już do sklepu i tylko półgębkiem mi odpowiada. Też Cię nie lubię, mogłabym rzucić mu na pożegnanie, ale nie chce mi się zamieniać z nim ani jednego słowa więcej.


Za parę dni dowiaduję się, że jestem "trochę nieogarniętą dziewczyną, która lubi ustawiać podróż pod siebie" i krew mnie zalewa. No co za gnojek ... Nie dość, że chamski, sfrustrowany, nieuprzejmy to jeszcze niesprawiedliwy. Piszę do niego kulturalną wiadomość, ale on nie z tych, co raczą odpowiadać.
Poziom jego chamstwa zaczyna mnie przerażać...

Po kilku minutach wspólnej podróży wyczułam, że to straszny chuj, a końcówka naszej - na szczęście - krótkiej podróżniczej drogi nie pozostawiła żadnych złudzeń, że może się myliłam..
Często znajomi mi zarzucają, że noszę w sobie za dużo empatii  i za często staram się tłumaczyć ludzi..
W tym przypadku poziom mojej empatii ociera się o mielizny.
Koleś zepsuł mi weekend, aż poczułam się dotknięta.
Zgłaszam sprawę do blablacara, opisuję jak to wyglądało. Serwis reaguje usuwając opinię. Czy robią coś jeszcze ? Nie wiem, szczerze mówiąc nie sądzę.. 

Zgłaszajcie takie sytuacje gdzie się da.  Wiem, że często się nie chce, że każdy woli dojechać do celu i mieć święty spokój, ale może gdyby ktoś wcześniej zgłosił tego sfrustrowanego chama, ja nie musiałabym się z nim męczyć. 

Chciałabym, aby blablacar reagował ostro na takie sytuacje, bo niby dlaczego pasażer ma być skazany na wysłuchiwanie żali i złośliwości kierowców ? 

Oszczędzę Wam opisu początku podróży kiedy to kierowca zmienił miejsce spotkania na jakiś parking a gdy tam dotarłam, miał pretensje, że on już czeka. Miał pretensje siedząc w samochodzie i obserwując jak chodzę i go szukam. Takie cyrki... Miałam być na określonym parkingu, a gdy powiedziałam, że obok jest drugi i nie wiedziałam o który mu chodziło, odparł: "Na tamtym nigdy nie parkuję". Super, więc ja jadąc pierwszy raz w życiu z tym "osobnikiem" powinnam czytać w jego myślach i od razu wiedzieć gdzie dany człowiek ma w zwyczaju parkować. Ludzie - ogarnijcie się..

Dramat ..
 

Wszystko to nie zmienia faktu, że nawet bycie chujem powinno mieć jakieś granice.. 

 

Tu inne bla-bla-opowieści, ale spoko, zdecydowanie bardziej sympatyczne:  :) 

https://tiny.pl/9x54l