wtorek, 30 czerwca 2015

Lista 11 miejsc w Polsce, w których chciałabym się kiedyś znaleźć :)

1. Szymbark z b. znanym domem do góry nogami (pomorskie)

2. Krzywy Las k. Czarnowa - rząd 200-300 powyginanych sosen (zachodniopomorskie)

3. Warszawa - Ogród na dachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, ul. Dobra (mazowieckie)
* Dotarłam tam w maju 2016 :)

4. Łódź - Muzeum Kanału "Dętka"  (łódzkie)
* Również  tam zawitałam, jesienią 2015 :)

5. Wadowice - rodzinne miasteczko papieża (małopolskie)
* Tutaj dotarłam przejazdem w lipcu 2017, wracając blablacarem z Zakopanego do Poznania.
Skosztowałam papieskich kremówek, a na odwiedzenie Muzeum - Domu Rodzinnego Papieża przyjdzie czas innym razem.

6. Wrocław - Mostek Czarownic (ul. Szewska, tzw. druga katedra) (dolnośląskie)
* Wdrapałam się tu 17.10.2018. Jeśli mam być szczera- szału nie ma. 

7. Chełmno - rynek, podobno jeden z ładniejszych w Polsce jeśli chodzi o mniejsze miasta
(kujawsko-pomorskie)

8. Gmina Kraszewice, sołectwo Głuszyna - Koniec Świata :) (.. wielkopolskie!)

9. Podziemia kredowe w Chełmie (lubelskie)

10. Kanał Elbląski - coś niezwykłego :) (warmińsko-mazurskie)

11. Augustów i Kanał Augustowski (podlaskie)

Oczywiście ciekawych miejsc w Polsce są tysiące; nie da się być wszędzie gdzie się tylko zapragnie.
W powyższe 11 miejscówek mam nadzieję, że kiedyś mi się uda dotrzeć :)


Dopisane miejscówki:

12. Spycmierz (łódzkie) - dywany kwiatowe podczas Bożego Ciała

13.  Muzeum Śląskie w Katowicach (szkoda, że nie wiedziałam, że jest ono takie ekstra podczas pobytu w Katowicach latem 2015 r.)

Zaczątki myśli (bez rozwinięcia)

1. Dlaczego często gdy się na coś czeka, to wyczekiwane wydarzenie okazuje się kompletną .. klapą ?

2. Gdyby ludzie mieli więcej empatii, świat stałby się lepszy ..

3. Czasem jedna zła decyzja potrafi zmienić, wręcz zrujnować całe życie - nie tylko osoby, która się pomyliła, lecz wszystkich wokół niej ..

4. Zabawne - im lepsze recenzje ma jakiś spektakl, tym większym g*wnem się okazuje..

5. Odkładanie rzeczy od razu po użyciu na swoje miejsce, zaoszczędza mnóstwo czasu. Czemu nie mogę się tego nauczyć raz na zawsze ? Czyżbym była urodzoną bałaganiarą ?

6. Rozmyślanie o przyszłości, odległej o powiedzmy 20 lat napawa lękiem ..


niedziela, 14 czerwca 2015

O pięknym motylu, któremu połamano skrzydła ..

Historię Madame Butterfly zna chyba każdy.
Obejrzany wiele lat temu film o losie tej młodziutkiej, naiwnej dziewczyny wywarł na mnie wtedy duże wrażenie.

Wczoraj miałam okazję wybrać się do Teatru Wielkiego w Poznaniu, na operową wersję Madame Butterfly.
Nie ukrywam, że nie jestem wielką fanką operowego obrazowania świata, zdecydowanie bliższy jest mi tradycyjny teatr. A do moich ulubionych poznańskich miejsc zaliczyć można kameralny Teatr Polski.

Po kilku niezbyt dobrych wrażeniach operowych, z pewną dozą nieufności wybierałam się na trzecią w tym roku operę.

Tytułowa Butterfly - w tej roli niesamowita Galina Kuklina - wzbudza zarówno sympatię jak i współczucie. Jest to postać prawdziwa aż do bólu i uroczo naiwna.
Młodziutka dziewczyna, w dzisiejszych realiach po prostu ufne, szczere dziecko..

Madame Butterfly powstała w 1904 r., stworzona przez Giacomo Puccininiego, włoskiego kompozytora operowego. Ciekawe co zainspirowało go do przekazania światu takiej właśnie historii...

Piękny motyl frunie prosto w ramiona (nieodpowiedniego) mężczyzny, jednak nie znajduje w nich bezpiecznej przystani, lecz... szybko się sparza.
Jest tylko zabawką w rękach Pinkertona (Piotr Friebe). Gdy dla młodej dziewczyny zawarte małżeństwo ma być na zawsze, na wieki, na dobre i złe, dla jej partnera (yh, złe słowo) to tylko zabawa, nic poważnego.
Kiedy on baluje i zapewne korzysta z życia, jej życie upływa na czekaniu. Na niego.
A czas płynie... i wcale nie leczy ran.

I tak sobie Butterfly czeka. Rok, drugi, trzeci..  Ich wspólny syn zdążył już troszkę podrosnąć, nie znając ojca.
Opuszczona żona czeka na powrót ukochanego, lecz ów ukochany ma już .. inną żonę i inne życie.

Jest taka scena, gdy Pinkerton wraca, ale nie potrafi spotkać się ze swoją Butterfly, ucieka na samą myśl o jej cierpieniu, wypowiadając słowa, których sens brzmi tak: nie zniosę jej bólu, nie potrafię, nie chcę, spadam stąd.
Ale jeszcze jej dowalę, zabiorę jej to, co najcenniejsze, co trzyma ją przy życiu - dziecko.

Takie męskie postrzeganie świata przedstawia ten, który miał być zawsze obok.
Nie potrafi znieść cierpienia tej, której przecież ślubował, więc aby nie widzieć jej potwornego bólu - ucieka.
Bo tak łatwiej.

Jak kończy Madame Butterfly - chyba każdy wie.

Połamano skrzydła motylowi, odfruwa on(a) więc do innego świata .. Może lepszego.

piątek, 5 czerwca 2015

Gdy zaczynam się dusić ..

Gdy długo nigdzie nie wyjeżdżam, duszę się brakiem nowych wrażeń, codziennością, rutyną..
Nawet jedniodniowy wypad staje się okazją do naładowania akumulatorów.
Ładuję je wtedy łapczywie, zachłystując się innością..

Tego zachłyśnięcia zaczęło mi brakować..

środa, 3 czerwca 2015

Bajka o pisklętach i już nie małej, ale smutnej dziewczynce

Dawno, dawno temu ..
Jednak nie tak dawno, bo w maju 2015 r., sikorka-bogatka znalazła nietypowy dom, w którym na świat przyszło pięć piskląt. Uroczych, słodkich i głośnych sikoreczek.
Dziewczynka spoglądała z niepokojem na ptasi dom, obawiając się co będzie dalej, gdy małe zaczną wyfruwać z gniazda.
Niezbyt przyjazna okolica oraz pełno kotów nie wróżyło dobrze ich przyszłej nauce latania.
Co to za pomysł, by małe znajdowały się w ciasnym, wąskim słupku ogrodowym ?

Maluchy wytwarzały naprawdę niesamowite dźwięki.
Sikorcza matka przyfruwała co chwilę i je karmiła, a czasem bacznie obserwowała okolicę
siedząc na płocie.
Dziewczynka czuła rosnący niepokój, ale i fascynację tym nieznanym jej życiem sikorek.
Jeden z maluchów zaczął już 'podskakiwać' i trzepotać maleńkimi skrzydłami, pewnie lada dzień, może dwa a dałby radę niezdarnie pofrunąć...

Pewnego dnia piski umilkły.
Trzy małe jakby przestały się ruszać, a pozostałe dwa zamilkły, tylko bezsilnie otwierając dzióbki.
Następnego dnia nie ruszało się już żadne z piskląt..
Zapanowała przerażająca cisza...

Stało się to, czego dziewczynka obawiała się od samego początku..
Pewnie jakiś kot czy inny stwór zagryzł i pożarł sikorkę-matkę i dla piskląt nie było już ratunku :(

A dziewczynce popłynęły łzy..

Pozostało pytanie czy można było coś zrobić, jakoś sztucznie dokarmiać młode, uratować je ..
Spóźnione pytanie..

:(