piątek, 10 października 2014

świat nigdy się nie zatrzyma..

Patrząc na to co ostatnio dzieje, mimo, że jestem z boku, czuję ból i rozpacz tych, których teraz dotknęła taka tragedia..
Nie muszę spojrzeć w ich oczy, by wiedzieć co przeżywają..
Nie dlatego, że jestem taka mądra, domyślna i empatyczna.
Nie jestem. Wcale.

Straciłam już parę osób, które były mi bliskie.
Straciłam osobę młodą, 20-paroletnią.
I niestety wiem jak to boli..
Chociaż wolałabym nie wiedzieć. I nie czuć tego potwornego kłucia w środku.
Tego żalu..
Bólu, który rozrywa serce i przeszywa duszę .. Nie pozwala funkcjonować..
Tak, jakby wszystkie narządy wewnętrzne próbowały z rozpaczy przedrzeć się na zewnątrz..
Śmierć człowieka młodego, pełnego życia, mającego setki planów i marzeń wytrąca z równowagi.
Bo jak to ? Jak to możliwe, że odchodzi taka wspaniała osoba, ciągle uśmiechnięta, pomagająca innym, zarażająca optymizmem i wiarą, że wszystko będzie dobrze.
Ciągle mi powtarzał, że wszystko się ułoży, będzie dobrze, bo musi być.
Uczył mnie optymizmu i wiary w świat.
Nauczył..
Nauczył i odszedł.

A ja zostałam. I nie wiedziałam co dalej, bo nie widziałam dalszego sensu niczego. Wszystko było bezsensowne, puste.. Nie rozumiałam dlaczego świat się nie zatrzymał..
Mój świat rozsypał się na miliony kawałeczków i długo go zbierałam.. Siebie też.
Patrzyłam na wschodzące słońce i dziwiłam się, po co ono wstaje.
Gdzieś obok przemykały zmieniające się pory roku, ledwo je dostrzegałam, zresztą i tak było mi to całkowicie obojętne.
Zatrzymałam się.
Miałam 23 lata. Zwolniłam, przewartościowałam swoje poglądy. Zmieniłam się, zdaniem wielu tych, co mnie znali..
Musiałam dorosnąć. Nagle i brutalnie odebrano mi beztroskę.
Dopiero jego śmierć uświadomiła mi jak kruche jest (młode) życie...
I pokazała, co jest w życiu ważne..
Wtedy zrozumiałam, że ciągle za czymś gonimy i w tym szaleńczym pędzie gubimy to, co ważne - siebie..
Dotarły do mnie banalne prawdy, tak proste, ale zarazem tak trudne.

Spadłam na dno rozpaczy i mozolnie się z niego wydostawałam.
Nie byłam sama.
Dziękuję wszystkim, którzy wtedy BYLI.
Byli ze mną, nie pozostawili samej sobie.
Chociaż bywałam niemiła, obojętna, apatyczna, zaryczana zawsze doceniałam to, że jesteście.
Nawet gdy o tym nie mówiłam.

Uczyłam się żyć na nowo.
Bardziej świadomie.
Z ogromnym żalem, bólem, buntem, złością, bezsilność wstawałam co rano.
Wstawałam, bo musiałam.
On chciałby, żebym żyła dalej.
Poza tym miałam dla kogo żyć.
Świat się nie zatrzymał. I nie zatrzyma nigdy.
Dla świata nic się nie stało, ot jedno ludzkie życie mniej..

Wszystko toczy się dalej. Kolejne młode istnienia znikają.
Następne osoby wariują z bólu, zastanawiając się po co to wszystko - po co po nocy wstaje dzień a po zimie nadchodzi wiosna..

Jeszcze nie zobojętniałam na świat.
Jeszcze pęka mi serce, gdy słyszę, że odchodzi ktoś, kto dopiero zaczynał życie..
Trzy nastoletnie życia zgasły po wypadku w moim mieście..
Odeszła młoda aktorka, jedna z niewielu, jakie ceniłam. Jako człowieka.  Za naturalność i przede wszystkim mądrość życiową. Wiele lat temu, jeszcze przed stratą K., przeczytałam gdzieś wywiad z nią. Chyba w poznańskiej gazecie, za czasów jak ona tu mieszkała. Zapamiętałam zdanie "Najważniejsza w życiu jest rodzina"

Każdego dnia rozgrywają się ludzkie dramaty..
Płyną łzy, pękają serca.
Tragedie tych, którzy odchodzą i tych, co zostają ..


"Pod ciemnym światłem gwiazd jak ciężko żyć tym, co ...................... ZOSTALI..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz