niedziela, 26 października 2014

kadry w głowie

Nigdy zbytnio nie interesowała mnie fotografia. Często wprawdzie pstrykałam mnóstwo fotek, podobnych do siebie, uwieczniając przeżycia, ludzi, miasta, momenty, które nie wrócą itp.
Lubiłam zatrzymywać na fotografiach chwile, wiedząc, że mijają bezpowrotnie.

Jednak nie zastanawiałam się nad samą fotografią, jakością zdjęć (kiepską), ustawieniami, obróbką, nie miało to dla mnie znaczenia.
Jakiś czas temu coś się zmieniło, sama nie potrafię jeszcze sprecyzować co.
Wpatruję się w zachody słońca, w górskie krajobrazy, w jesienną łąkę czy las i w głowie ustawiam kadr...
Widzę wyraźnie zdjęcie, jakie robię na razie w głowie, bez aparatu.
Wszystko idealnie samo się ustawia, znajduję się w cud-momencie, gdy coś zachwyca mnie swoją magią..

Może to ta jesień tak na mnie działa, może odzyskuję swoją mocno zachwianą, naiwną wiarę w świat...
Pora pomyśleć o jakimś średniej jakości aparacie, który uchwyci to, co siedzi mi w głowie, gdy z niemym zachwytem przyglądam się jesiennym barwom w górach..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz