sobota, 4 października 2014

Malowanie słowem

Ostatnio odpuściłam sobie trochę koncertów, ale tego przegapić nie mogłam. 
I nie miało znaczenia, że nic nie pasuje - dzień, godzina, miejsce czy dojazd. Musiałam tam być i koniec :)
Poprzestawiałam plany, pokombinowałam, przedarłam się przez popołudniowe piątkowe korki.

Lubię słuchać muzyki na żywo. Od zawsze.
Jej głos mnie rozwala. Nie wiem co ona w tym głosie ma, ciężko mi to nazwać. 
Coś niesprecyzowanego, ale cudnego, hipnotyzującego.
Taki głos w dawnym stylu, wywołujący niemy zachwyt. 
Inna przestrzeń, inny świat. 


Jej muzyka jest inna niż to, czego czasem jestem zmuszona słuchać w radiu. 
Coraz bardziej się męczę jak muszę dłużej słuchać tej byle jakiej radiowej papki. 
Odkrywam sobie, sama dla siebie, inny muzyczny świat, szukam inspiracji, grzebię w najróżniejszych muzycznych gatunkach. 
Dziś, gdy mamy internet, nie jest to trudne. 
Szkoda, że tylu utalentowanych muzyków pozostaje niedocenionych, kompletnie nieznanych, a w mediach króluje bylejakość i totalna tandeta... 

Takie to wszystko kolorowe, głośne, błyszczące, ale ... puste. 

Wczoraj było magicznie..
Klimatycznie..
Nostalgicznie..







Zdjęć lepszej jakości niestety nie mam. 

Dorota Osińska, bo o niej mowa, rzadko koncertuje w moich okolicach. 
Tym bardziej się cieszę, że udało mi się w końcu dotrzeć, zasłuchać się..

A gdy ona po koncercie wyszła podpisać płyty, porozmawiać, jej mała córeczka czarowała niebieskimi oczami..

Ciekawie by było, móc usłyszeć Dorotę Osińską w poznańskiej operze, akustycznie.. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz