czwartek, 23 października 2014

O nim. Krótko.

Może gdy uporządkuję myśli tutaj, spisując je, łatwiej będzie poukładać je sobie w głowie..

On.
Pełen sprzeczności, zmienny, niepewny.
Wzbudzający ogromne zaufanie. Sprawiający pozytywne wrażenie.
Niewierzący w ludzi. W siebie samego też niezbyt.

Czasem nie byłam pewna czy rozmawiam z dorosłym facetem czy z zalęknionym, niepewnym siebie, uciekającym od problemów, małym chłopcem.
Tak jak nie wiedziałam jak zareaguje na określone sytuacje.
Nie było jasne czy odpowie jak osoba dorosła czy ucieknie jak przedszkolak, któremu coś nie pasuje.
Cholerna niepewność..

Raz mówił i zachowywał się jak facet, by za chwilę przeobrazić się w chłopca.
Raz spokojny i sensowny, za jakiś czas wrzeszczący i widzący tylko to, co złe, ale nie w sobie.
Niepotrafiący normalnie rozmawiać na trudne tematy.
Tak jakby sobie zakodował, że gdy coś jest trudne, bierze się nogi za pas.
Nie zważając na krzywdę, zadawaną innym. W tym wypadku mnie.
Niebiorący odpowiedzialności za swoje zachowania i słowa.

Zmieniając miasta, ludzi wokół, zainteresowania ciągle czegoś szuka.
Testuje sam siebie.
Ale gdy tylko coś nie pasi - ucieka..
Nie chce zmierzyć się z trudem.
A przecież w życiu często jest ciężko, smutno i bezsilnie..
I wtedy też trzeba się z tym uporać..
Próbować, mozolić się, ale nie zwiewać..
Nie da się uciec od siebie samego.
Wyparcie trudnych sytuacji ze świadomości na dłuższą metę również się nie sprawdza.
Pozostaje tylko zmierzenie się z tym, co nieraz wydaje się, że przerasta..
I wtedy najłatwiej odnaleźć ... siebie.

Pytają mnie po co o tym mówię, po co piszę..
Głównie z powodu ogrooooomnego poczucia krzywdy.
Może też z powodu zawodu, jaki sprawił.

Chaos, jaki ma w sobie, przeniósł na mnie.

Dawał nadzieję, a za chwilę ją odbierał.
Pokazywał się z dobrej strony, by za parę m-cy ukazać prawdziwą twarz.
Życzliwość zmieniał w wrogość.
Mówił o czymś, z czego nagle się wycofywał.
Proponował wyjazdy, których nie miał w planie realizować.
Narobił takiej nadziei na chociażby Pragę, po czym pojechał sam/z kimś innym, nie widząc w tym nic niewłaściwego..
Nie obchodził go mój płacz, ból, wymiotowanie z nerwów, brak snu..


Po prostu świetnie bawi się ludźmi,
chyba nie do końca zdając sobie sprawę z cierpienia, na jakie skazuje takim zachowaniem.
Idzie sobie przez życie, depcząc uczucia ludzi, których spotyka (?)


Rozchwianie emocjonalne to jeden z jego poważniejszych problemów.
I pewnie dopóki sam się z tym nie upora, nie zbuduje niczego trwałego.
Na takich chwiejnych fundamentach nie może powstać nic stabilnego..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz