wtorek, 19 grudnia 2017

Nie zawsze jest super



Post z Kijowa się napisze jak będzie czas, energia i trochę luzu.

Ostatnio w moim świecie panują chaos, nerwówka, goniące terminy i praca. Do tego dochodzi mrowiąca lewa ręka (od czego to cholerstwo się wzięło ?), spora dawka stresu i zmęczenie, przeradzające się w zobojętnienie.
Na dobicie gęsta ciemność na zewnątrz.


Klimatu nadchodzących wreszcie świąt jeszcze nie czuję, tkwię w świecie "to trzeba oddać do świąt", "a tamto najlepiej na jutro i to jeszcze rano", "bo po świętach to można, ale sobie pogwizdać".

Norma ?
Można odnieść wrażenie, że grudzień kończy się w okolicach 20-tego, potem są święta, a po nich znacząca część ludzi ma po prosu wolne. Świat wówczas spowalnia i wreszcie jest czas. Na życie. 
Na książki, pisanie, łyżwy, sen.


Nie lubię tej nerwówki, nie odnajduję się w sytuacjach aż tak stresogennych. Zdaję sobie sprawę z faktu, że praktycznie w każdej branży jest jakiś gorący czas i nie da się tego uniknąć.  Wielu moich znajomych ma tak samo przechlapany grudzień jak ja, z kolei jedna koleżanka miała taki zapieprz w pracy przez cały październik, że gdy się z nią widziałam, była bliska płaczu.
Przypominam sobie sesję z 2 czy 3 roku studiów, zbliżony klimat.

Odpuściłam sobie grudzień, nie wystarczyło energii na dobry film, teatr czy koncert Hey, którego nie mogę przetrawić. Tj. nie mogę przetrawić, że mnie na nim nie było, a wiem jaki był. Beznadziejnie wspaniały.

Nie znajduję innej rady jak tylko przeżyć. Już blisko do świąt...

Kortez uspokajająco rozbrzmiewa w głośniku, śnieg prószy za oknem, sprawiając, że świat wydaje się trochę mniej brudny, a w perspektywie czeka czwartkowy, koci seans w przytulnym kinie ..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz