poniedziałek, 17 listopada 2014

typowo-listopadowo...

Rety, jak dziś paskudnie...
Deszczowo, zimno, wietrznie, ciemno, listopadowo-depresyjnie..
Zdążyłam się już przyzwyczaić do pięknych jesiennych, słonecznych dni, zapominając czasem, jaki miesiąc mamy.
Dziś pogoda wprawdzie tylko lekko pokrzyżowała plany, ale mocno popsuła humor, zmieniając go z całkiem dobrego na taki pt.: 'jest tak beznadziejnie, że na nic nie mam ochoty'

Jest mrocznie ..
Liście w zdecydowanej większości pospadały z drzew, zostały nagie konary.
Jeszcze nie zmrożone, jeszcze nie baśniowe..
Zawieszenie..

Mobilizuję się, by pomimo beznadziejności aury korzystać z weekendu..
Z drugiej strony jednak ostatnio się wyciszam, mówię o parę słów mniej, słucham uważniej ..

Widok nieba usianego gwiazdami w Cisnej zapadł mi w pamięć, mogłabym długo spoglądać na te gwiezdne cuda.. Pod powiekami przechowuję ten widok.

Ciągle mam ten sam problem - za dużo wszystkiego w moim życiu, zbyt duże oczekiwania innych, to, tamto i często wychodzi tak, że muszę wykradać chwile dla siebie samej ..
Bo ciągle jest gdzieś coś do zrobienia, oczywiście pilne coś, co nie może poczekać..
Tylko, że to pilne dla innych dla mnie oznacza nieistotne, a nieistotne dla większości ludzi dla mnie równa się konieczne ..
No cóż, od dziecka bywałam inna. Może trochę dziwna.
Inaczej postrzegałam świat, po prostu..
Buntowałam się gdy mówiono, że inni coś tam.. Bo ja robiłam inaczej, na przekór.
Gdy przed komunią znudziły mi się długie włosy, a mama nie pozwoliła skrócić, zamknęłam się w pokoju i sama je obcięłam..
Oczywiście krzywo, ale nieważne, były krótsze..
Mnie się podobały, a loki i na skróconej długości dało się zakręcić..
A gdy kiedyś miałam jechać do dentysty wyrwać mleczaka, wlazłam na drzewo, chowając się i go jakoś wybiłam. Wizyta u stomatologa mogła zostać odwołana.
W wieku ok. 14 lat zakomunikowałam rodzinie, że przed 30-tką żadnych dzieci mieć nie zamierzam.
Śmiali się, że bzdury plotę. A ja mówiłam poważnie. Nie chcę dziecka przed 30-tką, bo nie dorosłam do takiego momentu w życiu, by się na nie zdecydować.
Pragnę córeczki bardzo mocno, ale dopiero gdy sama poczuję, że to jest dla nas odpowiedni moment.
Dotychczas jeszcze nie poczułam.
Krytykują mnie czasami za częste wyjazdy, ale ja bez podróży, nawet takich krótkich 1- czy 2-dniowych, zaczynam się dusić.
Brakuje mi powietrza. Natłok myśli i codzienność mnie przytłaczają.
Wyjazdy to inna jakość, zaczerpnięcie powietrza, szukanie inspiracji, odkrywanie czegoś nowego.
Noce w pociągach, autobusach nawet specjalnie nie męczą, są częścią Bycia w Drodze.
Odkrywania niezwykłości w zwykłości. Nurzania się w marzeniach.
Pakując plecak, jestem szczęśliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz