poniedziałek, 13 lipca 2015

Roztrzepana bałaganiara porządkuje swój świat

Fakt, że mam problemy z organizacją czasu, to żadna nowość.

Potrafię przebałaganić calutki dzień, nie robiąc niczego, co sobie zaplanowałam.
Godzina ucieka za godziną, a ja nie wiem .. kiedy.

Najgorsze jest to, że zaczynam wiele rzeczy, po czym zostawiam je takie 'rozgrzebane' i zabieram się za kolejne.
Trudno mi się skupić i dokończyć zaplanowaną czynność przed rozpoczęciem następnej.
Czy miałam tak od zawsze ? Nie wiem. Możliwe.

Od niedawna (baaardzo niedawna) zaczynam z tym walczyć.
Wiem już w czym tkwi problem, ale jeszcze nie znalazłam sposobu na jego zwalczenie.

Dziś załatwiłam kilka zaległych spraw. Niezbyt ważnych, ale 'wiszących' nade mną.
(Te najważniejsze zawsze staram się porządkować najszybciej jak się tylko da).
Parę następnych do tzw. zrobienia i odhaczenia spisałam, by zająć się nimi np. jutro.
Może to ułatwi mi funkcjonowanie ?

Postanowiłam, że dopóki nie skończę aktualnie czytanej książki, nie zabiorę się za następne.
Jedna pożyczona już czeka w kolejce, a za nią parę moich już rozpoczętych.

Odpisałam dzisiaj na wszystkie oczekujące odpowiedzi wiadomości- niektóre czekały ponad tydzień...

Czasem odnoszę wrażenie, że ilość rzeczy wiszących nad moją głową zaczyna mnie przytłaczać.
Na szczęście mam dobrą pamięć i o nich nie zapominam, chociaż tyle ..
Ja je po prostu odkładam na bok, na chwilę, na dzień, na tydzień..
I to mnie męczy..
Ta ilość, stale rosnąca ilość obowiązków/zadań/rzeczy niezbędnych do wykonania..
Muszę nauczyć się sprawniej je załatwiać.

Pamiętam pewną lekcję z podstaw przedsiębiorczości z LO - nauczyciel pokazał nam listę całego dnia z wyszczególnionymi godzinami i poprosił, abyśmy wypełnili te linijki naszymi codziennymi aktywnościami. Wydawało mi się to wówczas nierealne - bo skąd mam wiedzieć we wtorek co będę robiła w środę między 16 a 17 30.
Chyba nikt nie potraktował wtedy listy poważnie. A starszy już facet, uczący tego przedmiotu, bo tak mu w życiu wyszło, powiedział, że z roku na rok aktywności będzie przybywać, a czasu niestety nie.

I tak właśnie jest - dobra się kurczy, a lista zadań-niezbędnych-do-jakże-pilnego-wykonania rośnie.

Usiadłam i nie wypełniłam wprawdzie listy od rana do wieczora, spisałam jedynie na kartce papieru (jak to się mawia, papier wszystko przyjmie) co muszę zrobić w najbliższym czasie. Dla spokoju świętego - innych i przede wszystkim swojego.

2 komentarze:

  1. Nie martw się, Ania, nie jesteś w tym sama ;) mam podobnie z tym bałaganieniem, odkładaniem... Ciężko jest się zebrać, by zrobić coś od razu, by mieć już "z głowy".. Bo przecież tyle innych, "ważnych" spraw do załatwienia czeka....

    Rozmawiałam kiedyś ze znajomym, który zaczął wprowadzać u siebie taką zasadę właśnie - co masz zrobić teraz, zrób chwilę wcześniej ;) I zaczęło się - odkładanie przedmiotów na swoje konkretne miejsce, telefonowanie, odpisywanie na maile czy wszelkie wiadomości.. I to skutkuje. Wiesz, gdzie co jest, co już jest zrobione i masz więcej czasu dla siebie.. Na początku trzeba się tylko trochę przymusić.... Podobnie z Twoją listą "to do" ;)

    Tak więc - do dzieła !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem zazdroszczę ludziom, mającym porządek zarówno na biurko jak i w głowie :)

      Chociaż pokój mojego znajomego, przypominający muzeum, w którym wszystko ma swoje stałe miejsce, napawa mnie szczerym przerażeniem - to znowu przegięcie w drugą stronę. Próbuję wypośrodkować :)

      Staram się na bieżąco załatwiać to, co i tak załatwić muszę - już jest lepiej, ale jeszcze czasem przychodzi mi to z trudem..

      Usuń