sobota, 18 lipca 2015

Teatr Wielki, czyli poznańska opera oczami ciekawskiego widza


Na początku maja nadarzyła się okazja do operowego spaceru po poznańskim Teatrze Wielkim, czyli możliwość zobaczenia tego, co na codzień niedostępne dla oczu widza.

Szatnie, perukarnia, rekwizytornia otworzyły się na chwilę dla tych, którzy lubią widzieć więcej.
Można było spojrzeć na widownię z perspektywy sceny oraz zajrzeć pod nią, zobaczyć miejsce pracy inspicjenta, szatnie, magazyn czy boczne wejście, którymi wprowadza się np. konie czy motory na scenę.




Taka ciekawostka - pewnie wiele osób zastanawiało się chociażby nad efektem sztucznej krwi, wykorzystywanej w spektaklach.
Co to za płyn - sok malinowy, a może jednak truskawkowy albo czerwona, zmywalna farba ? Nic z tych rzeczy. Teatry korzystają ze specjalnego płynu, imitującego prawdziwą krew.
Cena takiej niewielkiej buteleczki może przyprawić o zawrót głowy, lecz nie niszczy ona strojów, łatwo się spiera.
Chyba nie uchylę zbytnio rąbka tajemnicy zdradzając, że niewielka buteleczka kosztuje kilkaset złotych. Efekt, widziany podczas końcowej sceny "Madame Butterfly" robi piorunujące wrażenie.



 
Pomieszczenie, w którym przechowywane są rekwizyty, nie jest tak obszerne, jakby można było się tego spodziewać.
 

 
Znajdują się w nim tylko i wyłacznie rekwizyty, mylone często z dekoracjami.
Sama nie zawsze potrafię wskazać różnicę między dekoracją a rekwizytem teatralnym, która moim zdaniem bywa dość subtelna.
 
W skrócie dekoracja to stały element spektaklu np. mebel,
natomiast rekwizyt jest 'grany', czyli używany w grze przez aktorów, może nim być choćby widoczny na poniższym zdjęciu, kielich czy dzbanek. Albo lampka, owoc, latarka, poduszka itp.
 


A gdy dana poduszka podczas spektaklu po prostu sobie leży i nie jest używana przez żadną z grających osób, pełni jedynie rolę dekoracji.

Kolejny rekwizyt:
 
Jednym z ciekawszych operowych pomieszczeń okazała się perukarnia, w której wyczarowuje się najróżniejsze fryzury.
 
 
O ile współczesne uczesania niespecjalnie mnie interesują, to jednak te odwzorowywujące fryzury sprzed wieków są nie lada gratką.
Nie wiedziałam, że w poznańskiej operze tworzy się peruki od A do Z, myślałam, że raczej nabywa się już gotowe i ewentualnie je przerabia w zależności od potrzeb danego spektaklu.




Zabrakło mi jedynie wizyty w garderobie i możliwości zobaczenia kostiumów, ale może jeszcze kiedyś nadarzy się ku temu okazja :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz