niedziela, 30 września 2018

Życie to nie teatr. O teatrze słów parę. (post niedokończony)

 "Teatr to najszczęśliwszy zakamarek dla tych wszystkich; którzy po kryjomu schowali do kieszeni swoje dzieciństwo i wyruszyli z nim w drogę; by do końca życia móc dalej się bawić"

 Max Reinhardt




Prosiliście o recenzję spektakli teatralnych (pozdrawiam dziewczynę, od której otrzymałam bardzo ciekawą wiadomość o treści "a może napiszesz normalną recenzję jakiegoś dobrego spektaklu, najlepiej "Iwony, księżniczki Burgunda"). Heh, nie wiem czy potrafię takowe recenzje pisać, o "Iwonie..." notki na pewno nie stworzę, bo  "Iwony..." w Teatrze Nowym jeszcze nie miałam okazji obejrzeć. Nie wykluczam, że kiedyś skuszę się na ten spektakl, ale nie w pierwszej kolejności.

Jeśli chodzi o poznański Teatr Nowy, w sezonie 2018/2019 na pewno chciałabym zobaczyć:

- Obwód głowy
- Mister Barańczak
- Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk
- (premierowy) Pan Tadeusz 



Z góry uprzedzam też, że nie czytam recenzji teatralnych. Z tego prostego powodu, że nie interesują mnie one i nic a nic mnie nie obchodzi jak dany krytyk odbiera spektakl. Zapewne odbiera go całkiem inaczej niż ja.
Poza tym szkoda mi na to czasu.
Nie mówiąc już o tym, że wielokrotnie przekonałam się, że im lepszy spektakl, tym gorzej o nim piszą. I odwrotnie. Argument kolesiostwa już z grzeczności pominę, ale nikt mi nie wmówi, że ceniony krytyk 'zjedzie' swojego najlepszego kumpla- reżysera, z którym prywatnie spotyka się przy wódce czy kawie.  Sorry, może i zjedzie, ale prędzej początkującego  reżysera/aktora, który w środowisku jeszcze niewiele znaczy.


Spektakle dzielę na trzy główne kategorie:

1. Fajne/w porządku/warto obejrzeć/bez zastrzeżeń, ale drugi raz bym nie chciała na to pójść
    (większość spektakli)

2. Emocjonalnie rozwalające i zostające w głowie na dłużej
    (na takie zdarza mi się wybrać ponownie)

3. Takie sobie/słabsze/takie, których za dwa dni już nie pamiętam
    (bo nic do mojej głowy nie wniosły)

Oczywiście w ramach tych kategorii zdarza mi się wyszczególnić jeszcze podkategorie na zasadzie :

- Fajne, ale nic poza tym
- Dobrze zagrane, ale ogólnie bezbarwne
- Nudne, bez polotu
- Dobre, lecz męczące dla odbiorcy
    itp. itd.

Jestem specyficznym widzem. Mój gust teatralny niejednokrotnie zaskakuje moich (teatralnych) znajomych.
Im więcej oglądam, tym trudniej mnie zachwycić czy nabrać.
Mam dobrą intuicję, wyczuwam fałsz, wyczuwam zmęczenie czy zniechęcenie aktorów, potrafię bez trudu wyczuć czyjś nastrój i emocje. Rozróżniam emocje prawdziwe od zagranych.
Nawet jeśli ktoś nie wzbudza mojej sympatii doceniam grę aktorską czy po prostu talent.
Nie kręci mnie nowoczesna dramaturgia, irytuje nachalna nagość, przesadne darcie mordy, przebodźcowanie, zbyt wielka ilość gadżetów elektronicznych, które często służą niczemu i męczą.
Uważam, że w teatrze mniej oznacza lepiej.
Nie znoszę też przesadnych i nachalnych politycznie przedstawień. 
Widziałam świetne spektakle osadzone w skromniutkiej scenografii, widziałam też większe produkcje ze znanymi nazwiskami, które były niewyobrażalnie żenujące.


Nie robią na mnie wrażenie znane nazwiska. 
Może - zamiast o gombrowiczowskiej Iwonie - napiszę o "Kanapce z człowiekiem" i o "Babie-Dziwo", bo łatwiej mi napisać tutaj niż odpowiadać w prywatnych wiadomościach.
O pierwszym ze spektakli już zresztą raz troszkę napisałam, za co otrzymałam m.in. wiadomość pt. "A czym się tak zachwycasz ? Aktor jak aktor, wokal jak wokal".

Im jestem starsza, tym trudniej wywrzeć na mnie wrażenie i pozostać na dłużej w mojej głowie, a Januszkiewiczowi się to jednak udało.
I z całym szacunkiem do pozostałych świetnych aktorek, występujących w "Kanapce..", ale ten chłopak dał z siebie więcej, na scenie był bardziej, a jego głos trafiał głębiej.

Widziałam ten spektakl dwukrotnie i za drugim razem NA WASZĄ PROŚBĘ :) starałam się wychwycić jeszcze coś, co mną wstrząśnie i nie będzie śpiewane przez Januszkiewicza.
Staram się być obiektywna, ale podtrzymuję swoje zdanie, że to był spektakl jednego aktora.
Po marcowym spektaklu miałam w głowie genialnie zaśpiewany "Powrót" i świetny "Autoportret Witkacego", po majowym także "Alegorię malarstwa", zaśpiewaną bardzo subtelnie.


Jeśli miałabym wskazać jeszcze jeden wokal, który mi się podobał, wskazałabym na Oliwię Nazimek, zwłaszcza w utworze "Żródło". Gdybym była facetem, dodałabym, że dość zmysłowo.

Uroczo i dziewczęco wypadła także (jeśli się nie mylę) Karolina Głąb w pięknej piosence "Iskry i łzy". Piosence znanej mi dobrze, ale nie kojarzącej się z Kaczmarskim. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że on jest autorem tego utworu.
Trochę głupio czepiać mi się wykonania "Iskier i łez", bo było całkiem ładne.
Tylko emocji w nim było tyle co ... nic, a przy takich słowach można było emocjonalnie roznieść scenę.

Jednym z powodów, dla których nie lubię tworzyć takich postów jest właśnie fakt, że nie czuję potrzeby, by pisać o kimś źle. "Kanapka..." jest bardzo udanym spektaklem, z pięknymi głosami, z których jeden szczególnie się wyróżnia.

I mimo, że pięciu pozostałym aktorkom-wokalistkom nie można niczego zarzucić, to jednak moim zdaniem to był spektakl jednego aktora. Nie tylko moim, wnioskując po zasłyszanych w teatralnych korytarzach rozmowach.



„BABA-DZIWO”


Mariusz Puchalski w "Babie-Dziwo" stworzył genialną kreację aktorską, za którą z pewnością posypią się nagrody na festiwalach teatralnych. A na pewno posypać się powinny. Jego rola była jedną z najciekawszych jakie widziałam na deskach poznańskich teatrów na przestrzeni ostatnich 5-6 lat. Zresztą sam spektakl też należy do jednych z lepszych jakie miałam okazję oglądać.
Nie ma znaczenia, że mężczyzna wciela się w rolę kobiecą. Znaczenie ma jak on to robi i jaką genialną rolę tworzy.



„KALINA”

Tutaj było mi trudniej niż w przypadku „Kanapki..”, bo o ile twórczość Kaczmarskiego mam ‘przerobioną’, o tyle o Kalinie Jędrusik wiedziałam niewiele. Nazwisko oczywiście znałam, 1 czy 2 jej utwory również. I to by było na tyle mojej wiedzy.
Rewelacyjna wokalnie Ania Mierzwa w roli Kaliny Jędrusik, kobiety pięknej, niespełnionej aktorsko, dość kontrowersyjnej. Na pewno nie nudnej.

„IMPERIUM” 

Spektakl, który już dawno zszedł z afisza, a który otworzył mi furtkę do Teatru Nowego. Po nim zrozumiałam dlaczego Teatr Polski nazywa się drugą sceną Poznania i jak bardzo to stwierdzenie jest trafne. „Imperium” było genialne, pamiętam, że opuściłam wtedy Scenę Nową będąc pod ogromnym wrażeniem i zastanawiałam się czy nie „przenieść” się z Polskiego do Nowego. Jednak się nie przeniosłam, co zrobiłam na dobre dopiero w minionym sezonie.



Żeby być uczciwą, muszę napisać o tym, co w Teatrze Nowym szwankuje. Niestety zdarza się, że na głównej sali jest tak gorąco, że aż robi się słabo. Kiedyś (w 2014 r.) podczas "Wiśniowego Sadu" miałam miejsce w ostatnim rzędzie i niestety na sali panował taki zaduch, że robiło mi się niedobrze. Niestety nie przesadzam. Siedzący obok mnie widz ściągnął marynarkę, parę osób się wachlowało ulotką czy gazetą, a ja siedziałam w krótkim rękawku i czułam się fatalnie, brak powietrza aż przeszkadzał w odbiorze spektaklu.
Na scenach bocznych ten problem na szczęście nie występuje.

Pytacie co polecam w naszych, lokalnych teatrach. Na to też raczej odpowiem w wiadomościach prywatnych. Jednak jeśli chodzi o Teatr Nowy, tylko jeden spektakl ( z 19 obejrzanych) wyraźnie mnie rozczarował.
Kompletnie nie moja estetyka, nie moja bajka. Nie odnalazłam w nim niczego, co by mnie zaintrygowało czy zachwyciło.  Tytuł tego spektaklu to "Na obraz i podobieństwo swoje".


Jakby w przeszłości los rzucił mnie (tak jak nie rzucił) do szkoły teatralnej zapewne byłaby to szkoła w Krakowie. Chciałabym na deskach teatru zagrać rolę pewnej nietuzinkowej dziewczyny. Dziewczyny niezwykłej, nad wyraz dojrzałej, przepięknej fizycznie i duchowo, zdolnej i tragicznej zarazem. Choć nie jestem nawet do niej podobna pragnęłabym na scenie oddać jej emocje i wrażliwość.
Poczułam do niej instynktowną sympatię i przykro mi, że jest postacią prawie zapomnianą.
Mowa o Zuzannie Ginczance. 



 A zresztą ... Życie to przecież nie teatr, jak genialnie śpiewa Jacek Różański:

https://www.youtube.com/watch?v=N8Zhu1RV-cE

Jeśli ktoś bardzo chciałby poznać moje zdanie mogę w prywatnej wiadomości napisać parę słów o spektaklach, które miałam okazję zobaczyć w poznańskich teatrach na przestrzeni siedmiu ostatnich lat. Szczerze i po swojemu :)



2 komentarze: