Zabawne jak coś, co wieczorem urasta do rangi wielkiego, wręcz gigantycznego problemu, rano wydaje się - ot taką - kolejną przeszkodą, którą dość sprawnie da się przeskoczyć.
Ile energii marnujemy, rozmyślając późną porą co by tu zrobić, aby się z czymś uporać..
Po czym wstajemy rano, pełni nowych sił oraz pomysłów i z zaskakującą łatwością dajemy radę wszystko 'schaffnąć'..
I po co ten stres ?
Nieraz sama się zastanawiam czy naprawdę muszę się denerwować czymś, co ma niewielkie znaczenie i z czym wiem, że sobie poradzę. Bo muszę sobie poradzić. Nie ma innego wyjścia :)
Jeszcze muszę nad sobą pracować - nauczyć się spokojniej podchodzić do stresujących sytuacji, bardziej luzacko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz