Przejeżdżałam przez to miasto parę razy - przy okazji, nie zatrzymując się nigdy na dłużej.
Często słyszałam, że Łódź to najbrzydsze miasto w Polsce i że nic tam nie ma.
Nic, poza filmówką.
Na I roku studiów miałam w grupie Asię- koleżankę z Łasku pod Łodzią, która na pytanie czy nie chciała studiować w Łodzi odpowiadała prawie obrażona, że nie znosi tego miasta i chciała stamtąd uciec.
Zapytana co jest ładnego w Łodzi patrzyła z politowaniem na pytającego :D
Twierdziła, że Łódź to ulica Piotrkowska i lepiej pod żadnym pozorem z niej nie zbaczać.
W listopadzie spędziłam w tym mieście ok. 8 godzin.
Towarzyszyły mi mieszane uczucia - z jednej strony przepiękne, odrestaurowane kamienice powalały swą urodą, z drugiej - w samym centrum są miejsca przypominające totalne ruiny..
Może urok Łodzi polega na takich właśnie kontrastach ?
Miasto przenikania się piękna i brzydoty.
Miasto, które zaciekawia i nie od razu ukazuje wszystko, co ma do zaoferowania.
Z pewnością ma wiele miejsc wartych odwiedzenia, ale potrzeba więcej czasu niż ja go miałam.
Spotyka się pozostałości z czasów, które raczej już należą do przeszłości.
Jak i niebanalne murale:
Zdarzają się i takie widoki jak:
Jak przystało na kociarę, musiałam uwiecznić jakiegoś łódzkiego sierściuszka:
Jest i słynny Miś Uszatek, którego stworzył pisarz Czesław Janczarski, w łódzkim SEMAFORZE natomiast wyprodukowano serial animowany o tym sympatycznym misiu.
Oraz pewna niezwykła kamienica, która wyjątkowo przypadła mi do gustu:
Wydaje mi się, że jakbym nie zawędrowała w boczne uliczki i na pewien jarmark, przeszłabym całą długość tej ulicy.
Katedrę zwiedzałam w biegu, nie wiem co kryje Piotrkowska za nią, ale kiedyś chciałabym się przekonać.
W marcu ponownie odwiedziłam Łódź. Czasu miałam jeszcze mniej niż w listopadzie. Musiałam odpuścić sobie SEMAFOR, ale podobno co się odwlecze ... :)
Relacja z marca będzie za jakiś czas. Może krótszy niż z listopadowej wizyty w marcu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz