Za półprzymkniętymi oczami przymykam je jeszcze raz. Na chwilę wracam do przeszłości, by ich
zobaczyć. Mają po 19 lat i świętują zakończenie liceum; młodzi, pełni planów na
wspaniałą przyszłość, uśmiechnięci maturzyści. Jeszcze niewiele wiedzą o życiu. Choć ta historia zaczyna się wcześniej, w
murach jednego z poznańskich ogólniaków, tego dnia nabiera pełni.
On chce ją zabrać na studia do Wrocławia, ale najpierw
mocniej chwyta ją za rękę. Uczy pełną kompleksów, naiwną i niedojrzałą nastolatkę, że świat jest cudowny, że wszystko
jest możliwe, gdy się tego chce. Wierzy
w nią mocno, a ona jeszcze nie wie, że jego wiara wiele lat później pomoże jej
przetrwać ciężkie chwile.
Gdy mają niespełna 23 lata, odnajduje ją po kilku latach. Niewiele się zmieniła, nadal
jest dziecinną, roztrzepaną smarkulą.
Wspiera ją, choć to on bardziej potrzebuje wsparcia. Uczy ją, że zawsze będzie
dobrze. Urodzony optymista i beztroska
trzpiotka. Nie dociera do niej powaga jego słów. Mają mało czasu, ale ona o tym
nie wie. Czy on przeczuwa ?
Nie mówi jej całej prawdy o tym o czym wiedzieć zapewne
powinna, chroni ją tak mocno jak się da.
Dziewczyna otrzymuje potężną dawkę optymizmu, wiary w ludzi
i w świat. On wbija jej do głowy prawdy,
do których ona dopiero dojrzeje, a nie jest jeszcze świadoma tego, że jej czas
beztroski niedługo przeminie bezpowrotnie.
Słyszy, że ludzie jednak są dobrzy i że zawsze jej pomogą.
Pada wiele dojrzałych, mądrych i pozytywnych słów. Jedno z ostatnich zdań,
jakie chłopak do niej kieruje, brzmi: Pamiętaj,
każdy facet to świnia, uważaj na siebie.
Co się dzieje później, trudno opisać. Pierwsze dni
słonecznego września. Jego już tu nie ma, a ona krzyczy, przeraźliwie krzyczy,
że nienawidzi tego świata. Drze się, że
to nieprawda, że tak nie może być, buntuje się. Płacze dniami i nocami, do
perfekcji opanowuje bezgłośne łkanie, by nikt nie widział w jakim naprawdę jest
stanie.
Radość życia, jaką nosiła w sobie, zniknęła, a plany, marzenia ? Nic nie ma już znaczenia.
Jego śmierć i jej rozpacz. I życie,
które musi toczyć się dalej.. Oraz często zadawane pytanie
„dlaczego on ?”, „po co codziennie wstaje słońce ?” Mogłoby
już nigdy nie wstać.
Słońce jednak uparcie sobie wstaje, a pory roku nadal się zmieniają. Wszystko
jest takie jak dawniej, choć nie dla niej. Wraz z nim pewnego wrześniowo-słonecznego dnia umarło coś w niej.
Żadne słowa nie koją bólu, nic nie sprawia radości, a
dziewczyna na wszystko ma taką samą odpowiedź: wszystko mi jedno. Jeździ samochodem z
szaleńczą prędkością, późnymi wieczorami siedzi na ziemi przy jego grobie na nowo-powstałym
cmentarzu, gdzie przez jakiś czas jest tylko jeden grób. Jego. Stoi więc nad tym grobem z jego tatą i nie potrafi
wydusić z siebie żadnego słowa, którym mogłaby dodać otuchy. Intuicyjnie czuje,
że jedyne co może zrobić, to słuchać..
A potem ucieka do Bydgoszczy, by zmienić otoczenie. By nie
zwariować. Zaczyna pisać, aby obłaskawić ból. Chce być sama ze sobą, więc
często ucieka od przyjaciół i znajomych. Uczy się żyć od nowa. Ma zaledwie 23
lata i nadal całe życie przed sobą. On miał tyle samo – dlaczego musiał tak szybko odejść ? Nikt
nigdy na to pytanie jej nie odpowie.
Długo zbiera i siebie i swój roztrzaskany na kawałeczki świat,
często upada, by kolejny raz mozolnie się podnieść. Uśmiecha się, nawet szczerze się śmieje,
sprawiając wrażenie szczęśliwej, ale wystarczy spojrzeć jej w oczy, by
zobaczyć, że to tylko pozory.
Chłopak sprzed lat ją odmienił, uwierzył w nią mocniej niż
ona sama potrafiła w siebie uwierzyć. Zarówno wtedy gdy miała tylko 19 lat jak
i później. Chronił ją, choć przed życiem i podłymi ludźmi ochronić się nikogo
nie da. Wskazał jej drogę, wspierał tak długo, aż sama nauczyła się walczyć o
siebie. Pokazał jej, że nigdy nie wolno
się poddawać i że zawsze trzeba walczyć do końca. Sam tak właśnie walczył, z
uśmiechem i wiarą, że wygra, mimo, że choroba nie dała żadnych szans. Uczył ją długo, że jutro będzie lepiej, aż w
końcu mu uwierzyła. Otrzymała od niego tyle serca, ciepła,
wiary, optymizmu, że wystarczy jej na całe życie.
Pamięci K. – Dziewczyna sprzed lat