Miniony weekend planowałam spędzić w Lublinie na Carnavale Sztukmistrzów.

Wraz z kolegą zakupiliśmy bilet weekendowy PKP (w cenie 79 zł.), umożliwiający podróżowanie pociągami (TLK oraz IC) na dowolnych trasach w kraju pomiędzy godziną
19 00 w piątek a 6 00 w poniedziałek.
Pozwiedzaliśmy trochę miasto, do którego wróciłam z sentymentem po paru latach.
Lubię Lublin za jego inność, kameralność, śliczną starówkę, uroczy zamek, wspomnienia. Za każdym razem odkrywam tu coś nowego i żałuję, że nie wpadam częściej, ale ponad 6 godzin w PKP w jedną stronę troszkę komplikuje sprawę.
Na Festiwal Sztukmistrzów chciałam przyjechać już parę lat wcześniej, ale dopiero w tym roku się udało.
Niestety zdecydowałam się na przybycie na tyle późno, że mogłam zapomnieć o zakupie jakichkolwiek biletów na spektakle zamknięte; wszystkie zostały wykupione dużo wcześniej.
Trudno, może innym razem.
Jeżdżenie rowerem miejskim po zakamarkach Lublina, obejrzenie kaplicy zamkowej (cudeńko!) oraz wystawy obrazów Józefa Pankiewicza czy zejście do podziemi pod rynkiem zrekompensowały brak spektakli. (podziemia może .. najmniej)


Aby nie marnować czasu, poszliśmy na plażę w Gdyni. Upalny dzień ustępował miejsce chłodnemu

Czas szybko minął, trzeba było zbierać się na dworzec.
Wsiadam w pociąg powrotny, nie ocieram żadnej łzy - można sparafrazować słowa słynnej piosenki.
Czekała nas trzecia spędzona w PKP noc, zbliżał się poniedziałek i powrót do codziennej rutyny. Zmęczenie delikatnie dawało się we znaki, ale zgodnie żałowaliśmy, że nie mamy jeszcze jednego dnia - pojechalibyśmy ... w góry :)
Tym bardziej, że siedzieliśmy już w pociągu relacji Gdynia - Jelenia Góra.
Około drugiej w nocy wysiedliśmy w naszym Poznaniu, przecierając zaspane oczy i żegnając podróżniczy weekend.
Oby nie na długo, tyle pięknych miast jeszcze czeka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz