Ostatnio odpuściłam sobie trochę koncertów, ale tego przegapić nie mogłam.
I nie miało znaczenia, że nic nie pasuje - dzień, godzina, miejsce czy dojazd. Musiałam tam być i koniec :)
Poprzestawiałam plany, pokombinowałam, przedarłam się przez popołudniowe piątkowe korki.
Lubię słuchać muzyki na żywo. Od zawsze.
Jej głos mnie rozwala. Nie wiem co ona w tym głosie ma, ciężko mi to nazwać.
Coś niesprecyzowanego, ale cudnego, hipnotyzującego.
Taki głos w dawnym stylu, wywołujący niemy zachwyt.
Inna przestrzeń, inny świat.
Jej muzyka jest inna niż to, czego czasem jestem zmuszona słuchać w radiu.
Coraz bardziej się męczę jak muszę dłużej słuchać tej byle jakiej radiowej papki.
Odkrywam sobie, sama dla siebie, inny muzyczny świat, szukam inspiracji, grzebię w najróżniejszych muzycznych gatunkach.
Dziś, gdy mamy internet, nie jest to trudne.
Szkoda, że tylu utalentowanych muzyków pozostaje niedocenionych, kompletnie nieznanych, a w mediach króluje bylejakość i totalna tandeta...
Takie to wszystko kolorowe, głośne, błyszczące, ale ... puste.
Wczoraj było magicznie..
Klimatycznie..
Nostalgicznie..
Zdjęć lepszej jakości niestety nie mam.
Dorota Osińska, bo o niej mowa, rzadko koncertuje w moich okolicach.
Tym bardziej się cieszę, że udało mi się w końcu dotrzeć, zasłuchać się..
A gdy ona po koncercie wyszła podpisać płyty, porozmawiać, jej mała córeczka czarowała niebieskimi oczami..
Ciekawie by było, móc usłyszeć Dorotę Osińską w poznańskiej operze, akustycznie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz