środa, 16 maja 2018

Jedziemy BlaBlaCarem. Spontanicznie, erotycznie, sztywniacko i zawadiacko

Czy stopowiczka zamieniła spontaniczne stopowanie na zaplanowanego blablacara ?
Tak i nie.
Jako, że stopem nie podróżuję sama,  a ostatnio głównie tak się przemieszczam po kraju, decyduję się na bla bla cara. Wolę wybrać się w trasę autem niż pociągiem z przesiadkami.
(Trasa kolejowa Poznań-Warszawa w dłuższym remoncie,  Poznań-Kraków z wydłużonym czasem jazdy).

Z blablacarem różnie bywa, wszystko zależy na kogo się trafi, ale mimo wszystko nawet dziwaczny kierowca brzmi lepiej niż 8 godzin w zdezelowanym, dusznym PKSie czy na korytarzu w PKP.

Oto moje niektóre blablacarowe historie:

1. Poznań-Warszawa: dzień przed wyjazdem kierowca odwołuje nam (tym razem nie jadę sama) podróż. Jest na tyle kulturalny, że dzwoni i przeprasza, tłumacząc, że niestety może zabrać tylko jedno z nas, bo na drugie miejsce musi wziąć kolegę z pracy.
Ma tak przyjemny głos, że aż mi żal, że musimy szukać innego przejazdu.
Znajdujemy inny, z małżeństwem w średnim wieku jedzie się bardzo fajnie. Jedyny minus stanowi fakt, że zostawiają nas na jakimś warszawskim odpowiedniku Franowa (Franowo = dość oddalona od centrum dzielnica Poznania, tzw. poznański koniec świata).

2. Zakopane-Poznań: znajomi wracają późnopopołudniowym busem, ja muszę jednak wrócić do Poznania tego samego dnia max do 22/23.  Decyduję się na blabla, nie znajdując połączenia Zakopane-Poznań, rezerwuję odcinek Zakopane-Wrocław. (co zabawne, kierowca jedzie dokładnie do Poznania, ale Wrocław-Poznań ma już zajęty).
Umawiamy się na drugim końcu Krupówek, nie ma możliwości, aby mnie zgarnąć z innego miejsca. Idę więc ze swoim big-plecakiem, oczywiście idę dłużej niż myślałam, spóźniając się pewnie 10 minut. Przepraszam za spóźnienie, partnerka kierowcy patrzy na mnie podejrzliwie. Uauaua, ciekawe jak się pojedzie...
Jadę z parą trochę starszą od siebie i ich maleńką, kilkumiesięczną córeczką Mają.
Dziewczyna na dzień dobry częstuje mnie pytaniem, które słyszę tak często, że już przestało robić na mnie wrażenie. "A Ty się tak nie boisz ? Dziewczyna, sama, jedziesz nie wiesz z kim..".
No nie boję się, wierzę w ludzi.
Po chwili nieufności atmosfera robi się sympatyczna, siedzę z przodu z Patrykiem, który opowiada mi o Chorwacji. Jego żona z maleństwem siedzi z tyłu i po jakimś czasie widzę, że wzbudziłam jej zaufanie.
Zajeżdżamy do Wadowic na słynne papieskie kremówki, chwilę spacerujemy po mieście i ruszamy dalej. W międzyczasie ktoś odwołuje im rezerwację Wrocław-Poznań, z czego cieszą się i oni i ja. Oznacza to tyle, że jedziemy razem dalej, do Poznania. Przed Poznaniem malutka Maja okazuje swoje zniecierpliwienie i zaczyna płakać, więc robimy parę przerw gdzie się da. Czas goni kierowcę, który tego dnia idzie do pracy na nockę, a maleństwo dalej jest niespokojne.
Ostatecznie mamy lekki poślizg, proszę Patryka, by podrzucił mnie gdziekolwiek w Poznaniu i po prostu poszedł się jeszcze chwilę przespać przed pracą. Nie ma znaczenia, czy gdziekolwiek będzie Dębcem czy Górczynem, ale oni stwierdzają, że z Dębca będę miała bliżej i tam kończę podróż.
Najprzyjemniejszą z blablacarowych podróży.
Czasami mnie kusi, by napisać do nich smsa z wiadomością, że trasa z nimi była najfajniejszą jaką jechałam.
Gdyby nie praca Patryka, była opcja, żebyśmy porobili więcej przerw i pozwiedzali jeszcze coś po drodze. 

3. Wrocław-Poznań: Jadę busem z Krakowa do Wrocławia, by we Wrocławiu przesiąść się na pociąg. Opóźnienie busa wciąż wzrasta, wzmożony ruch i kolejki przed autostradą uświadamiają mi, że może na jakiś pociąg to i zdążę, ale na pewno nie na ten, na który zamierzałam. Sprawdzam bla bla cara, rezerwuję natychmiast, nie sprawdzając niczego. Dopiero we Wrocławiu sprawdzam z kim pojadę: hmm, bardzo młody chłopak, bmw, żadnych opinii. No ciekawie.
Czuję dreszcz niepewności, zastanawiam się czy aby na pewno nie poszukać jakiegoś późniejszego pociągu. Ale w sumie... nie chce mi się.
Podróż z młodziutkim Marcinem mija przyjemnie, wysiadam nieopodal domu, a na pożegnanie słyszę, że jakbym nadal myślała o skoku ze spadochronem, mam się do niego odezwać.

4. Poznań-Kraków: Rezerwuję jedyny dostępny kolejnego dnia przejazd. Trochę drogi jak na tą trasę, ale wyboru nie ma. Dzwonię do kierowcy, aby zapytać czy możemy wyjechać 10 minut później niż podał na stronie, ułatwiłoby mi to dojazd. Zwracam się do niego per ty, odpowiada mi tak samo, ale już w jego głosie wyczuwam coś, co mi nie pasuje. Wyczuwam dystans. I sztywność.
Za jakiś czas chłopak oddzwania do mnie z wiadomością, że ok, wyjedźmy 15 minut później i spotkajmy się na Dworcu Zachodnim, stamtąd też zgarnie pozostałych dwóch pasażerów.
Tym razem mówi do mnie na pani, wrażenie sztywniactwa nie mija. Przeczuwam, że to nie będzie fajna trasa. Następnego dnia dzwoni do mnie z zapytaniem gdzie jestem, bo on na dworcu. Nie widzę go, siedzę na ławce przy wejściu, widok mam dobry. Aha, pomyliło mu się, bo zajechał na Dworzec Główny. Wczoraj sam prosił o podjechanie na Zachodni, ale zapomniał. Spoko, ja też bywam roztargniona.
Podjeżdża, wita się ze mną i dwójką innych pasażerów "dzień dobry", wrażenie dystansu wzrasta.
Kierowcą jest świetnym, trzeba przyznać, a w Krakowie nawet odbija, by podrzucić mnie na Rondo Grunwaldzkie. Rozmówcą żadnym, poza grzecznościowym pytaniem dokąd jedziemy, zlewa nas całą drogę, czasami tylko w lusterku widzę jego badające spojrzenie. Chłopak, siedzący z przodu na siedzeniu pasażera zaczyna go zagadywać, ale idzie mu słabo. Ja zadziornie olewam go tak jak on nas.  Włączam sobie opcję 'uprzejmy dystans. ' Nawet pasuje mi siedzenie z tyłu i święty spokój, nie chce mi się z nim rozmawiać, w ogóle nie chce mi się dzisiaj mówić.
Im bliżej Krakowa, tym bardziej kierowca wydaje się być nami zaciekawiony. Niecałą godzinę przed moim ulubionym polskim miastem ni stąd ni zowąd robi się rozmowny. Rzucam mu spojrzenie pt. "teraz to się bujaj koleś", ale chłodno odpowiadam na jego pytania. Zwracam się do niego takim samym tonem jak on do mnie przez telefon. Gdy tankujemy, drugi pasażer odwraca się do nas i stwierdza 'dziwny on jakiś jest'. No jest.
Na pożegnanie wyskakuje z auta jak poparzony, wyciąga mój bagaż, patrzy mi w oczy i pyta "Wszystko w porządku ? Dobrze się jechało? Wystawiasz mi opinię?". Ooooo, to teraz znów jesteśmy na ty ? :)

Tak - odpowiadam - wszystko ok. Dziękuję.
Bo w sumie wszystko ok, dojechałam szybko i bezpiecznie, podrzucił mnie bliżej niż miało być, prowadził bez zarzutów, nawet wyjechał z Poznania ze względu na mnie mnie trochę później i odebrał nas z dworca, a nie z okolic os. Kopernika jak pierwotnie miało być.
A że był jaki był, nieważne. Bla bla car to nie koncert życzeń :)
Może on nawet był w porządku, tylko podchodzi do obcych z wielkim dystansem i tyle. Nadawaliśmy jednak na skrajnie rożnych falach.

Za jakiś czas czytam opinię jaką mi wystawił na bla bla.. i zaczynam się śmiać. "Przyjemna podróż, sympatyczna i rozmowna dziewczyna".
 Rozmowna ?
Hahaha, a skąd on to wie ?

 Jak czekałam na tego chłopaka na Dworcu Zachodnim podszedł do mnie bezdomny. Ale nie taki pierwszy z brzegu, najzwyklejszy w świecie.  Ja przyciągam raczej bardziej zakręconych ludzi. Siedzę sobie na ławce i mrużę oczy w słońcu gdy zbliża się do mnie Pan Brodaty, pytając czy poratuję groszem. No nie poratuję.
- Jak to nie ?
- No nie
- A wygląda pani tak bogato
 - Tak ?  Naprawdę ? - przyglądam się swoim zwykłym czarnym spodniom, białej koszulce z jakimś nadrukiem w zebrę i sweterkowi w groszki, który też wygląda niezwykle zwyczajnie

Pan odchodzi na chwilę, zaczepia innych nielicznych pasażerów, po chwili wraca jednak do mnie.

- A dokąd pani jedzie ?
- Do Krakowa (a potem jeszcze trochę dalej, ale nie zagłębiam go w szczegóły)
- Niech pani nie jedzie, mówię, niech pani zrezygnuje i wróci do domu
- Ale dlaczego ?
- Królowa Elżbieta w swoim życiu tylko raz odwiedza dane państwo. Niech się pani od niej uczy. Proszę zawrócić do domu
- Nie mogę, umówiłam się
- Mówię pani: będzie pani żałować, proszę zawrócić do domu
- Ale nie mogę
- A Immanuel Kant w swoim życiu nie podróżował, nie jeździł niewiadomo gdzie i po co. I wie pani, on dożył 80 lat. Z niego niech pani weźmie przykład
Będzie pani żałować - rzuca i odchodzi ...



5. Kraków-Poznań czyli podróż, bohater tego wpisu
Rezerwuję najpóźniejszego blabla.... jakiego tylko mogę, żeby jak najdłużej móc poszwędać się po Krakowie. Uwielbiam to artystyczne miasto z całą jego otoczką. Nawet dzikie tłumy turystów mi aż tak nie przeszkadzają. Pokochałam Kraków wiele lat temu, dobrze się w nim czuję w odróżnieniu od np. Warszawy, która jako miasto na dłuższą metę mnie męczy.
Rezerwuję i potwierdzam godzinę, wszystko ok. A za parę godzin zaczyna się smsmowanie.. Najpierw sms czy nie mam nic przeciwko jak wyjedziemy o godzinkę później, potem, że jednak o godzinki pół. Za chwilę, że jednak o całą. Ok, za chwilę dostaję kolejnego smsa z adresem spod jakiego wyjedziemy. No super, tylko specjalnie zdecydowałam się na tego bla bla, żeby 1. wyjechać późno 2. wyjechać spod dworca PKP i nie tachać bagażu po mieście
Kolejna wiadomość: jednak o pół godziny później.
Cholera, nie po to zostawałam na parę godzin w Krakowie, żeby z nim smsy pisać :/
Nie tak się umawialiśmy, ale mogę podjechać jak mu bardzo zależy.

Ok,  chwilę przed umówioną godziną, telefon, że on się jednak spóźni. Hmm, niespecjalnie mnie to dziwi. Jakby napisał, że jednak wraca za trzy godziny czy jutro, też nie zrobiłoby to na mnie wrażenia.


Przychodzą, tj. on i jego dziewczyna. Ooo, od razu widać, że luzak totalny. Rzuca "no siemka", ze spokojem ładuje bagaż mój i Marty, drugiej współpasażerki, upychając je pomiędzy ich górskie plecaki.
O jaaa,  byli w górach z plecakami, wędrując od schroniska do schroniska.
Wzdycham bezgłośno i smutno, bo obecnie mam lekarski zakaz wielogodzinnych wędrówek z obciążeniem na plecach.

Gdy chłopak tankuje, jego partnerka opowiada, że jednego dnia zrobili trasę 13-godzinną z ciężarem na plecach. Uauaua, ostro. Na moje pytanie czy często takie hardcorowe trasy wybierają, odpowiada ze znaczącym uśmiechem, że to ich pierwszy wspólny wyjazd w góry. Aa, no tak :)
Później kierowca włącza muzykę na tyle głośno, że z tyłu nie słychać ich rozmów i zaczynają zajmować się sobą.
Aha, ok, to mamy płatną taksówkę do Poznania. Spoko. Pasuje mi to, czuję się średnio wyspana i mocno nasycona kilometrami, jakie zaserwowałam sobie w Krakowie.

Po jakimś czasie zaczynam czuć się nieswojo w aucie, łapię też pytające spojrzenia drugiej pasażerki.
Chłopak prowadzi rewelacyjnie, nie łamiąc żadnych przepisów. Nigdy nawet  nie wyprzedza na linii ciągłej.. Pewnie każdemu zdarzyło się olać linie ciągłe (?) :P

Za to jego dziewczyna nie bacząc na naszą obecność głaszcze go namiętnie, całuje w kark, masuje mu ucho, jeździ dłonią po jego kolanie i udzie.
Nie ma gdzie uciec wzrokiem, odczuwam lekkie zażenowanie. Nawet nie jej zachowaniem, tylko swoją obecnością. Kurcze, czy aby zabieranie pasażerów na tą trasę na pewno było dobrym pomysłem ? Czy hajs zawsze musi się zgadzać ?

Dziewczyna prawie całą trasę częstuje go taką czułością, jaką mogłaby zostawić na chwile gdy zostaną już sami...
Masowanie ucha trwa długo, to już nie jest zwykłe głaskanie .. Gładzenie policzka to kolejne minutki w liczbie pewnie bliższej 20 niż 5. Określenie blablacarowa gra przedwstępna byłoby trafniejszym określeniem. I ja naprawdę nie mam nic przeciwko, tylko czuję się nieswojo w tym aucie. Czuję się jakbym swoją obecnością wchodziła w czyjąś intymność, a tego nie mam w zwyczaju.
Robi się gorąco, ale ona chyba ma świadomość, że my też z nimi jedziemy. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo pewnie gdyby nie my już dawno włożyłaby mu rękę w spodnie, już było całkiem blisko.

Przed Poznaniem - gdy chcę go zapytać czy aby na pewno dojedziemy przed 23 30, tak abym zdążyła na ostatni dzienny autobus, czekam na odpowiedni moment na zadanie pytania.  Nie chcę przeszkadzać, po prostu.

Czas goni, chłopak przyspiesza. Obiecuje, że jeśli nie zdążę, podrzuci mnie na któryś z kolejnych przystanków. Zdążyłam, mam nadzieję, że nie przyślą mu jakiegoś mandatu, bo był naprawdę sympatycznym luzakiem. I szczerze podziwiam go, że mimo tych jednak rozpraszających pieszczot zdołał tak świetnie prowadzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz