niedziela, 1 marca 2015

Bo to rodzina..

Są relacje, które staram się mocno ograniczać z prostego powodu - męczą mnie jak cholera.
Tak jak towarzystwo M.

Nasze drogi od dzieciństwa mocno się rozeszły.
Każda poszła w inną stronę i obecnie każda znajduje się w innej rzeczywistości.
Ona nie rozumie mojego świata, ja - jej.

Jeszcze parę lat temu potrafiłyśmy w miarę się porozumieć.
Dziś ta relacja jest sztucznie utrzymywana przy życiu - 'bo to rodzina'.

Nie cieszą mnie spotkania z nią, wymuszone rozmowy..
Przykre to, ale tak jest :(
Denerwuje mnie jej nalegania na spotkanie, bo 'dawno się nie widziałyśmy', 'mogłybyśmy się spotkać i pogadać'.

M. wpadła do mnie we wtorek, później jechałyśmy razem do Poznania.
Rozmowa z nią często polega na tym, że ona non stop nawija, od czasu do czasu łaskawie pozwalając powiedzieć mi parę słów, których i tak nie zawsze słucha, ponieważ w tym krótkim czasie myśli już o czym dalej opowiadać. Przerywa mi i nawija dalej.
Najgorsze jest to, że niespecjalnie mnie obchodzi to, o czym ona mówi.
Z grzeczności wysłuchuję, a gdy już mocno się nudzę, odpływam myślami daleeeeko..
Czasem bardzo daleko.

Co mnie obchodzą problemy jej faceta z byłą partnerką, która ciągle mu jazdy robi..
Nie mój cyrk, nie moje małpki w nim.
I tak nie jestem w stanie zaradzić takim kłopotom, bo nie dość, że praktycznie nie znam ludzi, to jeszcze słyszę tylko relację jednej strony.
Nie da się obiektywnie ocenić sytuacji, jeśli nie zna się argumentacji wszystkich zainteresowanych stron.
Po co ona mi to opowiada ?
Gdy mówię, że nie interesuje mnie to, jakbym mówiła do ściany..
'Ale słuchaj, wiesz co mi powiedział jego ojciec?' - pyta M., nie czekając na moją odpowiedź, chyba spodziewając się, że zabrzmi ona nie tak, jakby sobie życzyła.
'Powiedział mi - kontynuuje - że wszyscy mówili mu (jej facetowi), że to nie jest dziewczyna dla niego'
(Ok, ale co mnie to w ogóle obchodzi ??)
To mógł posłuchać - odpowiadam obojętnie, licząc na zakończenie tematu


- Mogę wejść u Ciebie na FB ? - pyta M., zmieniając temat
- Jasne. Ale - błagam - nie każ mi oglądać zdjęć żadnej Kasi/Zosi/Piotrka i wszystkich świętych.
- Ale muszę Ci kogoś pokazać.
(Wzdycham, wiedząc, że zaraz włączy mi Jakiegoś Kogoś, kogo los wisi mi i powiewa, mówiąc kolokwialnie)
I pokazuje mi Kogoś-Tam-z-Kimś-Tam-Gdzieś-Tam.

Mój brat pyta dlaczego okazuję swoją irytację, przecież ona to widzi.
Cholera, chyba nie widzi.. Albo nie chce widzieć.
Albo chce się po prostu wygadać, wyrzucić z siebie stosy słów.

Kiedyś, gdy mieszkałam w Bydgoszczy, M. wpadła do mnie na weekend.
Oficjalny powód odwiedzin brzmiał: chęć zwiedzenia miasta.
Nie miasto ją interesowało, lecz 2,5 dnia wygadywania się.
Po jej wyjeździe odetchnęłam z ulgą i padłam na twarz.
Byłam psychicznie wykończona..

Drażni mnie wścibstwo M.
Gdy w miniony wtorek poprosiłam, by chwilkę poczekała, bo chciałam rozczesać/związać włosy przed wyjazdem i się przebrać, zanim zdążyłam wyjść z pokoju, M. już wertowała mój notes z zapiskami :/
O otwieraniu szafy i zaglądania do moich szuflad, już nie mam siły mówić...
Tak samo o przeglądzie wszystkiego co leży na półkach + używaniu bez mojej zgody np. błyszczyka - a przecież doskonale wie, że nie znoszę jak ktoś grzebie w moich rzeczach i używa czegoś, czego nie mam w zwyczaju pożyczać :/
Wie, ale nie dociera to do niej...
Eh ...

Pamiętam, jak kiedyś mi opowiadała co jakaś jej znajoma trzyma w ... szufladzie (!) i co znalazła na półce u swojego brata 10 lat temu - opadły mi ręce ...
Nie mam sił na takie coś :(

Ograniczam częstotliwość spotkań z nią jak mogę..
Chętnie zredukowałabym je do 2 w roku, ale natrafiam na jej bunt.

Nie zraża ją fakt, że nie mamy wspólnych tematów, zainteresowań..

Nie mogę zerwać kontaktu, bo będzie burza w rodzinie ..
Nie chcę zmuszać się do utrzymywania relacji na siłę, a tak to wygląda od dłuższego czasu ...

Gdy pisze do mnie i zaprasza na 'babski wieczór' mam ochotę uciekać jak najdalej.
Odrzucam zaproszenie od dłuższego czasu, ale jej to oczywiście nie zraża..
Tylko dlaczego ?
Dlaczego nie chce zrozumieć, że rozminęłyśmy się życiowo i poglądowo ?

Bywam wredną małpą, nie twierdzę, że nie :)
Tylko dlaczego tak jej zależy na utrzymywaniu na siłę kontaktu ze znudzoną jej towarzystwem .. zołzą ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz